OPTYMISTYCZNE PODSUMOWANIE ROKU 2011

Po poniższej lekturze, słabi duchem czytelnicy rzec mogą, iż podsumowanie jest PESYMISTYCZNE.
Nic bardziej mylnego – jeśli optymizm czerpać mamy z dokonań, z pokonywania trudności i budowania nowego i lepszego [jutra], to rok 2011 jak najbardziej celowi temu sprzyja – nie rozwiązaliśmy żadnego ważnego problemu, nasze notowania w zasadzie w niczym się nie poprawiły – jednym słowem mamy tyle do zrobienia, ze aż strach się bać. I TO właśnie jest optymistyczne, bo rok 2011 zostawił nam tyle do zrobienia, że szansa, iż w końcu coś nam się uda, graniczy z pewnością.
Oczywiście są także zagrożenia, do tego co może się nie udać, w roku przyszłym dochodzi nieszczęsne Euro 2012. Z drugiej strony, już w bieżącym roku, w związku z tymi, przereklamowanymi i wywyższonymi do ponad miarę mistrzostwami, klęsk ilość pewną ponieśliśmy: nie będzie planowanej ilości dróg, nie przybędzie oczekiwanych hoteli, kolej nie ruszy z miejsca (uda się wyremontować jedynie kilka dworców, od czego jakość i czas podróżowania nie specjalnie się poprawi), stadiony maja opóźnienia, są droższe niż planowano a ich funkcjonalność po Euro jest wątpliwa (we Wrocławiu miasto dołożyło do walki Kliczko-Włodarczyk, co graniczy z cudem, jeśli na tym nie zarobili, to nie wiem na czym zarobić mogą).

Krótka lista miejsc, które czekają na jakąkolwiek poprawę, wybierzmy coś jednego i zróbmy raz a dobrze i do końca – rok 2012 ogłoszę jako wręcz wspaniały!

  • infrastruktura drogowa – poprawia się, ale dramatycznie powoli. Istnieje ryzyko, że po Euro inwestycje siądą – zarówno urzędnicy jak i wykonawcy są już mocno zmęczeni, a pieniądze w zasadzie już się skończyły.
  • Kolej – tutaj nawet nie można powiedzieć, jak w przypadku dróg, że coś się rusza, choć powoli. Powoli to jeżdżą pociągi i tak chyba na najbliższe lata zostanie (rząd zrezygnował z buńczucznie obwieszczanego – przed wyborami oczywiście – programu szybkich kolei – a programu normalnych kolei nie miał i nie ma).
  • służba zdrowia – minister Kopacz odchodząc ze stanowiska powiedziała (gdyby były to czasy celuloidu – dla młodego widza wyjaśnienie, kiedyś obrazy nagrywano na plastikową taśmę, nie nośniki magnetyczne, jak teraz – zerwałoby taśmę), że nasz system ochrony zdrowia jest wzorcowy i stanowi przykład dla Europy. Gratuluję:
    • umieralność noworodków – 19 miejsce na 27 krajów Unii
    • kolejki do badań, zabiegów i operacji nie skracają się i w niektórych przypadkach sięgają kilkunastu lat. Lekarstwem na zło ma być (sic!) rejestr komputerowy
    • jedynymi beneficjentami lat reform są lekarze – na pewno nie pacjenci, ale także nie szpitale i ośrodki zdrowia
    • każdego roku dokonuje się dramatyczna walka o zachowanie refundacji wielu procedur medycznych, o godziwe kontrakty ze szpitalami, o nie limitowanie usług medycznych (chorób i wypadków nie da się zalimitować)
    • jednym słowem, w służbie zdrowia stan krytyczny stabilny – w śpiączce farmakologicznej

  • edukacja wciąż przedmiotem eksperymentów – niesie je z sobą każdy kolejny rok. Ani nauczyciele, ani uczniowie nie wiedzą już o co chodzi – i może o to chodzi. Istnieje stara teoria, że społeczeństwo głupie jest bardziej uległe. Może dlatego (choć pewnie przeceniam kolejne rządy, Machiavellego raczej nie czytali) nie wychowujemy w szkole, nie uczymy funkcjonowania w sferze prawa, administracji, gospodarki, podatków, praw obywatelskich, uprawnień różnych instytucji, muzyki i sztuk pięknych – czyli rzeczy przydatnych OBYWATELOWI w życiu codziennym, oraz tych, które z młodego człowieka zrobią GODNEGO członka społeczeństwa
  • nauka i szkolnictwo wyższe, z najlepszą uczelnią (UJ) na 363 miejscu w światowym rankingu uczelni „SIR World Report 2011 :: Global Ranking”. Takie wskaźniki, jak innowacyjność, ilość patentów na 1000 mieszkańców, liczba doktorantów w stosunku do liczby studentów, średni wiek kadry profesorskiej itp pozycjonują nas na szarym końcu Europy. Pochwalić się możemy oszałamiającą liczbą studentów (ok. 1,8 miliona, GUS), co daje prawie pięciokrotny wzrost w ciągu ostatnich 20 lat, jednocześnie jakość nauczania leci na łeb, na szyję (co wykazują badania, bardzo ciekawa i niestety krytyczna jest  diagnoza: http://ptbk.mol.uj.edu.pl/download/aktualnosci/akt.diagnoza.pdf)
  • wymiar sprawiedliwości nie radzi sobie nawet z samym sobą. Co jakiś czas pojawiają się publikacje o pracownikach wymiaru sprawiedliwości (sędziowie, prokuratorzy, policjanci), których nie udaje się osądzić za wykroczenia lub przestępstwa. Skutecznie, dzięki wiedzy prawniczej, układom i indolencji organów, latami unikają kary.
    Jeśli wymiar sprawiedliwości nie radzi sobie we własnych sprawach, tym bardziej nie radzi sobie w pozostałych. Procesy trwają długo, często są źle prowadzone i sprawy wracają do ponownego rozpatrzenia, wyroki bywają społecznie bulwersujące – niskie przypadku ciężkich przestępstw, surowe w przypadku lekkich. Niektóre procedury idiotyczne – konieczność wysyłania akt sprawy do sądu który ma udzielić pomocy prawnej na swoim terenie, na przykład wyceny nieruchomości czy jakiejś ekspertyzy.
    Choroba jest doskonałym sposobem unikania rozpraw – sądy kompletnie nie radzą sobie z tym problemem.
    System penitencjarny jest chory – mamy przepełnienie, nie ma mowy o prawdziwej resocjalizacji (jakby to nie brzmiało), więzienia są szkołą przestępczości. Praktycznie nie istnieją inne formy penalizacji, nie ma socjalizacji pracą (brak pracy dla więźniów, a i potem jej nie ma), działalnością społeczną, twórczą.
    Wielkie śledztwa, te z pierwszych stron gazet, mimo szczególnego nadzoru – przynajmniej deklaratywnego – ze strony władz, ślimaczą się i nie przynoszą żadnych rezultatów. Popularnym sportem ważnych skazanych okazuje się wieszanie. Czasami nachodzi myśl, że ciemne siły mają większą władzę niż sobie wyobrażamy.
    Jednym zdaniem posumowałbym to tak: „Państwo silne dla słabych a słabe dla silnych”.
  • wolności demokratyczne wywalczyliśmy obalając komunizm, ten straszny ustrój pełen przemocy, ograniczania praw obywatelskich, indoktrynacji, debilnej ekonomi zwanej socjalistyczną…
    Teraz my, Polacy, pierwsi w Europie środkowo-wschodniej bojownicy o wolność, żyjemy w ustroju o którym marzyliśmy. I jesteśmy najbardziej inwigilowani przez państwo wśród krajów Europy! Raport Komisji Europejskiej umieszcza nas na pierwszym miejscu pod względem ilości podsłuchów na 1000 mieszkańców.
    Oczywiście to nie jedyne sfery, gdzie nasze wolności i prawa są naruszane – warto przypomnieć choćby zajęcia kont przedsiębiorców, doprowadzenia do upadłości w postępowaniach o rzekomych przestępstwach podatkowych, które nie znalazły potwierdzenia przed sądem. Zasad równości stron postępowania często nie ma u nas zastosowania.
    Są próby wyciszania krytyki osób i instytucji – straszenie mediów odpowiedzialnością karną, ograniczanie prawa do zachowania w tajemnicy źródła informacji – i to w kraju, w którym każda tajemnica wycieka jak woda między palcami.
    Film „Witajcie w życiu” został zakazany sądownie kilka lat temu i do chwili obecnej jego sytuacja nie jest jasna. To się nazywa wolnością słowa.
  • wojsko przeżywa nieustanne reorganizacje, ciągle ktoś wylatuje albo wraca. Powołanie służby zawodowej nie poprawiło chyba naszej obronności, ale na pewno jej także nie pogorszyło. Raczej nie przeceniałbym naszej siły uderzenia. I nie martwiłbym się tym specjalnie – jakieś wojsko mieć powinniśmy, skoro inni mają. Jednak w wojsku – tak naprawdę to świat sam w sobie, mamy zbyt dużo „biznesmenów”. Z mediów dowiadujemy się o ustawkach przetargów, przemycie, kradzieżach. Nie ominęło to także jednostek elitarnych – korupcja w Gromie.
    Także nasz udział w misjach nie koniecznie mają sens, a na pewno nie kończą się jakimkolwiek sukcesem. W Iraku misja miała przynieść spektakularne efekty ekonomiczne a pewnie słono do niej dołożyliśmy. W Afganistanie jest jeszcze gorzej (gdzieś czytałem wypowiedź jednego z generałów, że dzięki Afganistanowi nasze wojsko ma sprzęt o jakim się nie śniło, a ja myślę, że bez tej misji ale z tymi pieniędzmi jakie na nią wydajemy, sprzętu mielibyśmy dziesięć razy tyle).
  • administracja – kolejne rządy przed wyborami zapowiadają ograniczenie administracji – po wyborach. Ale nie mając pewności wyników wyborczych, każdy kto ma taką możliwość zatrudnia u siebie w urzędzie rodzinę, krewnych i znajomego królika. Oczywiście po wygranych wyborach znów rośnie zatrudnienie – zwycięzcy dzielą się łupami.
    Zapowiadany program racjonalizacji i konsolidacji w administracji pękł niczym bańka mydlana – nie będzie ustawy a administracja stosuje skutecznie obstrukcję. Za PRL-u mówiło się o przeroście urzędników, ale teraz mamy ich pięciokrotnie więcej – pół miliona. Trzeba mieć jaja, aby taką masę pokonać. Niestety – kury słabo się niosą…
  • kultura osobista pochodzi z wychowania w domu, następnie instytucji edukacyjnych i wreszcie miejsca aktywności życiowej i zawodowej. Nie wygląda na to, aby w domach zachodziło jakieś wychowywanie – badania socjologiczne nie dają co do tego złudzeń, podobnie rzecz ma się w szkole, której siły starcza na sprawozdania i statystyki (znajome dyrektorki szkół twierdzą, że praca kojarzy im się już tylko z segregatorem), co do ulicy – wiemy jakie to wychowanie. W pracy właściwie jest już na cokolwiek za późno.
    Jedno z najważniejszych współczesnych narzędzi wychowywania – media – robią głównie krecią robotę. Najpopularniejsze programy to ogłupiające seriale z papierowymi, zaprogramowanymi postaciami, głupawe programy typu YCD, czy Taniec z Gwiazdami. Media stworzyły specjalną kastę społeczną, zwaną celebrytami, która jest głównym bohaterem większości produkcji. Wiemy co jedzą, z kim sypiają, jakie noszą majtki i powożą „bryczki”. Celebryta, choćby ślepy, będzie opowiadał o kolorach, głuchy o muzyce, a głupi o inteligencji. W mediach „zwykły” człowiek to mięso armatnie, robi się z niego wała i wmawia, że zaznaje niebiańskiego szczęścia.
    W efekcie kultura społeczna gwałtownie podupada. Podupada kultura języka – źle mówią politycy, także dziennikarze, celebryci, przecież nierzadko kompletnie niewykształceni, czasami wręcz głupi, wyniesieni na salony medialne (i nie tylko medialne) przez stacje telewizyjne (nie oszukujmy się – tylko telewizja się liczy) na skutek specyficznej synergii – media tworzą celebrytę i eksploatują go na wszelkie sposoby, ale celebryta wyciąga z tego dużą kasę oraz żyje towarzysko, więc na wszystko się zgodzi, nawet jeśli wyjdzie na idiotę.
    Język to oczywiście nie wszytko – kultura to stosunek do innych, sposób zachowania, postawa życiowa. Ze szkła leje się ciekłokrystaliczny wizerunek zachwyconego samym sobą, aroganckiego, prostackiego, egoistycznego „manekina medialnego”, który łatwo adaptuje się w świadomości młodych ludzi bo uosabia naiwny ale jakże wspaniały „sen o szczęściu”.
    Gdzie tu miejsce na szacunek dla innych, odpowiedzialność społeczną, cele wyższe, szukanie szczęścia WZAJEMNEGO w związku?
    Szczątkowy proces wychowawczy, prymitywne wzorce skutkują obniżaniem wieku inicjacji alkoholowej, narkotykowej i seksualnej, wulgaryzacji języka, agresywnym zachowaniom – widać to na ulicach. To także „brudactwo”, śmiecenie wokół siebie, na ulicy, na łące, w parku i na pingu, także tradycyjne zaśmiecanie lasów czy potoków. Tak było za komuny, gdy nic nie było nasze, tak jest teraz, gdy jesteśmy „na swoim”. Te młode pokolenia, wchodząc w dorosłe życie będą kształtować przyszłość społeczeństwa.
  • przestępczość – z czego cieszyć się należy – systematycznie spada, rośnie także wykrywalność. Jest to trend wieloletni, więc można założyć, że nie koniunkturalny. Wprawdzie często słyszymy o ciężkich zbrodniach, ale statystyki chyba się nie mylą – nasze postrzeganie przestępczości kształtowane jest w dużej mierze przez media, dla których zawsze jest to łakomy kąsek. Na pewno informowanie o przestępstwach przynosi korzyści społeczne – możemy być ostrożniejsi, bardziej zwracamy uwagę na podejrzane wydarzenia, opinia publiczna może dopingować służby ścigania.
  • ceny/zarobki – jak mówią – ceny europejskie, zarobki polskie. I to niestety jest prawda. Mimo, że zarobki rosną, daleko nam do poziomu europejskiego. Jednak wiele cen jest europejskich, jak najbardziej. Jeśli weźmiemy pod uwagę siłę nabywczą wynagrodzeń, według GFK Polonia, wynosi ona ok. 39% średniej europejskiej, co daje nam 29 miejsce wśród krajów europejskich. Jak na „zieloną wyspę” europejskiej gospodarki wynik nie jest imponujący.
  • pijaństwo nie jest jakoś nośne medialnie. Może dlatego, że w porównaniu z PRL – zmienił się jego charakter. Teraz pijemy bardziej „europejsko”, czyli głównie piwo, nie od okazji do okazji z upijaniem się na umór, ale kulturalnie, kilka piwek dziennie, przed pracą, w jej trakcie i po pracy. To oczywiście obraz przejaskrawiony, ale zwróć uwagę czytelniku, ule osób płci obojga spotykasz na ulicy, od rana, z piwkiem w ręce? A w supermarkecie – ile osób kupuje także – lub tylko piwo. W „mojej” Biedronce znam już z widzenia klientów codziennie kupujących tylko piwo lub Amarenę, czasami z małpką wódeczki dla wzmocnienia smaku.  Spożycie piwa rosło ostatnie 20 lat, aż zaprowadziło nas na czwarte miejsce w Europie. Przedstawiciele przemysłu browarniczego są z tego dumni, ale nie traktują wyniku jako ostatecznego. Robią w kierunku kształtowania kultury spożycia wiele – zniknęły butelki 0,33l, teraz minimum to pół litra, zawartość alkoholu z 3,5% wzrosła do przynajmniej 5%. Dla bardziej spragnionych przygotowano litrowe i półtora litrowe butelki – po co dwa razy chodzić do sklepu. Przemysł piwowarski skutecznie anulował zakaz reklamy piwa, teraz mamy marketing trafiający do każdego w grupie i z osobna. Reklama adresowana jest do twardzieli (słynny góral walczący z wilkami), do miłośników imprez (będzie się działo),  do inteligentnych (zabawa w żubra), do jeszcze inteligentniejszych (Żywiec z Fryczem, Majchrzakiem i w końcu chyba Waglewskim), do kobiet (Karmi, Ginger), do solidnych (Dębowe), do nie mających zbyt wiele wymagań, ale ceniących zaufanie (Wojak) itd. Na razie odpuszczono nieletnim.
    Ja uważam piwo za źródło „pełzającego alkoholizmu”, z którym będziemy się zmagać za lat kilka, kilkanaście. A przecież większość ciężkich przestępstw popełnianych jest pod wpływem alkoholu, alkohol jest przyczyną 12% wypadków drogowych, źródłem przemocy rodzinnej itd.
    Oczywiście nie można go całkowicie wyeliminować z życia społecznego – sam pijam czasami piwo w towarzystwie, choć preferuję wino – ale musi to być pod jakąś kontrolą. Mamy wprawdzie agencję rządową – PARPA, finansowaną z podatków od alkoholu, ale jest instytucja kanapowa, bez inicjatywy i siły sprawczej, i na pewno zbyt wielu problemów nie rozwiązuje.
  • bezpieczeństwo na drogach – choć raczej należy powiedzieć  – niebezpieczeństwo. Sytuacja się poprawia, ale w ujęciu rok do roku. W wartościach liczbowych jesteśmy na szczycie niechlubnej listy. Każdego roku ginie około czterech tysięcy ludzi na drogach, 160 tysięcy pijanych kierowców jest zatrzymywanych przez policję, a to przecież czubek góry lodowej. Mamy śmiertelność rzędu 10%, trzy razy więcej niż średnia europejska, a nasz udział w wypadkach śmiertelnych w Unii wynosi 12% (za EuroRAP) mimo, ze jesteśmy krajem średniej wielkości. Przyczyn dopatrujemy się w złym stanie dróg i pojazdów, prowadzeniu pojazdów pod wpływem alkoholu, brawurze młodych ludzi, długim czasie dotarcia pomocy.

I chyba wystarczy. Zachęcam do spisania – dla równowagi – podobnej listy naszych osiągnięć. Bo przecież takowe także mamy.

Dodaj komentarz

Możesz użyć HTML:
<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>