Walk around the tower

Wrocław został tragicznie doświadczony zniszczeniami Drugiej Wojny Światowej. Odbudowa nie była dla komunistycznych władz priorytetem – miasto „niemieckie”, a tu przecież Warszawa… Odbudowa była chaotyczna i niedbale planowana. Zmarnowano unikalną możliwość odbudowy miasta z przyszłościową, z całościową koncepcją. Plac Społeczny, straszne osiedla z wielkiej płyty (gdzie problem nie był tylko w prefabrykacji, ale w niskim standardzie i marności urbanistycznej), degrengolada komunikacyjna – szczególnie w infrastrukturze drogowej. Odcinek ul. Powstańców Śląskich od ul. Piłsudskiego (d. ul. Świerczewskiego) do ul. Wielkiej był gruzowiskiem po obu stronach do lat osiemdziesiątych, kiedy wybudowano po lewej stronie „Galeriowce”, a po prawej Hotel Wrocław i jeden biurowiec. A było to miejsce idealne na budowę dzielnicy biurowej – City z prawdziwego zdarzenia. Szeroka arteria blisko centrum, duże wolne działki po obu stronach – lokalizacja wymarzona, ale nie na wyobraźnię socjalistyczną.
Tak więc w ustrój demokratyczny miasto (nie tylko Wrocław przecież) weszło z balastem – wciąż jeszcze obecnym, szczególnie w śródmieściu – zdewastowanej substancji przedwojennej, i z balastem socjalistycznej urbanistyki powojennej. Niestety ostatnie dwadzieścia lat nie napawają optymizmem.
Zupełnie nie widać jakiejkolwiek koncepcji urbanistycznej, panuje żywioł, przypadkowość, dominują inwestycje biznesowe, substancja komunalna niszczeje (kamienice nie remontowane od wojny, ogrzewane piecami węglowymi, toalety na półpiętrach). Widać, że miasto zachłysnęło się perspektywami biznesowymi, zupełnie nad nimi nie panując, wymiar ogólnospołeczny miasta, decydujący o jakości życia (godziwe komunalne zasoby mieszkaniowe, żłobki, przedszkola, szkoły, parki, place zabaw, komunikacja, drogi, parkingi i tysiące imponderabiliów), gdzieś zupełnie umknął; może dlatego, ze to takie męczące, niewdzięczne, nie oprawione biznesowymi kolacjami, tak długoletnie i takie prymitywne.
W efekcie Wrocław jest przedstawicielem urbanistycznego chaosu ostatnich dwóch dekad, mamy takie „perełki” jak parking przy Kazimierza Wielkiego, Hotel Europeum, Kino Helios. Oczywiście są także – i to nie mało – obiekty ciekawe, dobrze wkomponowane w otoczenie, choćby w okolicach Rynku można takie znaleźć. Niestety sam Rynek, odnowiony dosyć pieczołowicie (ale bez przesady, wiele „zabytkowych” kamienic ma tylko wymalowane fasady, i niewiele z oryginałem wspólnego), pozbawiony został wszelkich, poza piwno-kulinarnymi, przejawów życia. Zniknęły sklepy, księgarnie, usługi – czyli to, co dla runku etymologicznie jest typowe.
Ostatnią (?) wielką inwestycją jest najwyższy w Polsce kompleks biurowo-mieszkalny, Sky Tower. Zlokalizowany w miejscu dawnego biurowca „Poltegor”, u zbiegu ulic Powstańców Śląskich i Wielkiej. Pomysł powstał w szczycie koniunktury w nieruchomościach, tuz przed pęknięciem bańki kredytowej i globalnym kryzysem. Inwestycja była wstrzymana aby w końcu w zmienionej – odchudzonej formie architektonicznej – doczekać się realizacji.
Obiekty architektoniczne nie są tworami wyizolowanymi – wręcz przeciwnie, oddziałują na otoczenie (bliskie i dalekie), a otoczenie oddziałuje na nie. Ważne jest, aby te oddziaływania były zharmonizowane i tworzyły nową – pozytywną – wartość.
Chłodna, pochmurna niedziela pierwszego kwietnia zachęca do spacerów (i to jest mój żart primaaprilisowy), więc wybrałem się na obchód wokół Sky Tower, z aparatem i postanowieniem uwiecznienia, jak ten obiekt komponuje się z najbliższym otoczeniem. Nie komentuję – niech każdy sam oceni, nie opisuję także lokalizacji z których pochodzą zdjęcia – to dla widza ode mnie zagadka.

  
 
 
 

 

  
  

 
 
  

 
 
 
 
 
 
  

 
 

  

 
 
  

 
  dla odmiany – „Galeriowiec”

  

 
 
 
  

 
 
  

 
 
 
 
  

 
 
 
 
 
  
A jeśli komuś nie podoba się dystorsja – pretensje proszę do Pentaksa.

One comment

Dodaj komentarz

Możesz użyć HTML:
<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>