WSPÓŁCZESNA DEMOKRACJA – CZY LECI Z NAMI PILOT

DEFINICJE
Demokracja (gr. δημοκρατία demokratia „rządy ludu”, od wyrazów δῆμος demos „lud” + κρατέω krateo „rządzę”)[wiki]. Ustrój polityczny w którym władzę ustanawia większość obywateli – bezpośrednio lub pośrednio.
Ustrój polityczny – struktura organizacyjna, kompetencje i określone prawem wzajemne zależności organów państwa.[wiki]
Państwopolityczna, suwerenna, terytorialna i obligatoryjna organizacja społeczeństwa. Organizuje i koordynuje prace dużych grup społecznych.[wiki]

CZEMU TO MA SŁUŻYĆ?
Niewątpliwie wszelka forma organizacji społecznej wywodzi się z stadnego charakteru rasy ludzkiej.
Musimy zdawać sobie sprawę, że funkcjonujemy w specyficznej organizacji zwanej demokracją. Powszechnie (choć słychać coraz więcej zastrzeżeń) uważa się, ze współczesna demokracja – partyjna – stanowi nowoczesną i efektywną formę realizacji idei państwa (choć raczej powinno się, choćby dla zachowania pozorów, mówić o idei społeczeństwa) demokratycznego.
Na papierze to nawet dobrze wygląda, jednak praktyka nie koniecznie jest tak wspaniała – aby zrozumieć słabość współczesnych systemów demokratycznych, należy zająć się innym aspektem demokracji niż instytucje państwa (trójpodział władzy, prawa obywatelskie itp.), które wydają się odpowiadać zarówno paradygmatom jak i praktyce organizacji demokratycznej. Należy skoncentrować się na czynniku LUDZKIM. Wszystkie instytucje państwa demokratycznego zbudowane są nie z abstrakcyjnych regulacji prawnych, ale z konkretnych ludzi. To ich – tych właśnie ludzi – sposób wypełniania obowiązków decyduje o jakości tych instytucji, o tym, czy realizują one swoje zadania, czy są sprawne czy nie, a w także, czy nie mamy do czynienia z patologiami – działaniem na szkodę społeczeństwa lub realizacją prywatnych interesów, zwaną pieszczotliwie „kręceniem lodów”.
I tutaj, obserwując polską rzeczywistość, widzimy, że prawie nic nie działa tak jak powinno. Część instytucji działa po prostu źle (służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości, opieka społeczna) inne są organizacyjnie niesprawne i nie efektywne (zarząd autostrad, ministerstwo edukacji – patrz matury, PKP i wiele innych), jeszcze inne służą grupom interesów, w tym poszczególnym partiom (media publiczne). Są także instytucje, w których uprawiany jest biznes prywatny za pieniądze obywateli (wszyscy wiedzą o co chodzi, ale sza bo można trafić do sądu…).
Dlaczego tak jest – ano dlatego, że pracują tam ludzie NIEODPOWIEDNI. To oczywiście stwierdzenie mało odkrywcze i banalne, nie warte szerszej dyskusji – zastanowić się należy dlaczego są nieodpowiedni, i dlaczego, mimo że wiemy iż są nieodpowiedni – wciąż są nieodpowiedni.
Powierzchowna tylko analiza obnaża słabość mechanizmów kształtowania kadr. A jak kadry są kształtowane? – niezależnie od rodzaju instytucji, mechanizmów naboru (wybory powszechne, konkursy, wybory korporacyjne, powołania czy zwykłe zatrudnienie) zawsze w tle czai się PARTIA. Piszę z dużej litery aby podkreślić, że nie myślę o jakiejś konkretnej partii – mam na myśli partię – abstrakt, element ustroju demokratycznego.

Partia jest przy tym graczem uprzywilejowanym – czy uzasadnienie? – i na dodatek graczem, którego reguły demokratyczne nie specjalnie obowiązują.

PARLAMENT
Podstawą demokracji jest powszechnie dostępny wybór przedstawicieli do parlamentu – pośrednie sprawowanie władzy. To jednak partie a nie obywatele mają praktyczny monopol w kształtowaniu parlamentu, najważniejszej instytucji państwa (poprzez STANOWIENIE PRAWA) oddziałującej bezpośrednio i pośrednio na warunki w jakich żyjemy.
Partie mają delegację ustawową do tworzenia list wyborczych, a w polskiej odmianie demokracji, także do swobodnego manipulowania, których kandydatów, niezależnie od personalnych preferencji wyborców, delegują do parlamentu. My mamy wrażenie, że głosujemy na osobę, w rzeczywistości dajemy jedynie punkty partii do wyliczenia przyznanych mandatów.
Istnieje wprawdzie instytucja wyborczych komitetów obywatelskich, jednak brak wsparcia finansowego i bardzo wysoki próg poparcia eliminuje tę formę wyłaniania kandydatów.
Nie ma więc wątpliwości, że partie określają kształt personalny parlamentu, a obywatel składa tylko legitymizujący podpis raz na cztery lata – w podziękowaniu mówi mu się spadaj…
Mając parlament można zrobić wszystko, kwestia sejmowej arytmetyki – i zrobić wszystko nie oglądając się na wyborców, dobro państwa czy inne wzniosłe cele. Oczywiście można także „czynić dobro”, ale to, co robi sejm, nie zależy od tych, którzy są podmiotem demokracji (nas wszystkich, którzy ten sejm, w nadziei, że w naszym imieniu i dla naszego dobra, wybraliśmy).
Od czego więc aktywność parlamentu zależy? Właściwie lepiej zapytać – od kogo to zależy? Prawie wszyscy parlamentarzyści ZAWDZIĘCZAJĄ wybór nie wyborcom, ale liderom partyjnym, którzy umieścili ich na liście, a potem jeszcze w ramach przyznanych mandatów – wskazali. Słowo WDZIĘCZNOŚĆ jest tu kluczowe – w ramach spłaty długu parlamentarzyści muszą (a często pewnie chcą) realizować politykę partii.

Można zapytać – ale o co chodzi, w końcu wyborcy swoimi głosami wskazują, jakiej polityki oczekują, więc partia zwycięska ma mandat do przekuwania swoich obietnic w czyny. I tutaj dochodzimy do CLUE mojego wywodu. W momencie zamknięcia wyborów partie mające parlamentarzystów uzyskują PEŁNĄ AUTONOMIĘ i niezależność od wyborców i tylko one przez najbliższe lata będą kształtować naszą rzeczywistość.
Warto więc zastanowić się, czy instytucja, w której rękach, poprzez grono wdzięcznych, leży nasz los i kształt państwa, będzie wypełniać obietnice wyborcze, czy istniej jakaś siła, która może do tego zmusić i czy istnieje jakiś związek pomiędzy poglądami szeregowych członków partii (dla których właśnie program partii był motywem do wstąpienia) a poczynaniami władz partii. Inaczej mówiąc, czy partia jest demokratyczna, a jeśli jednak nie jest demokratyczna, to cały system można dalej nazywać demokratycznym?
Aby dać odpowiedź na tak postawione pytanie, należy przeczytać ustawę o partiach a także przeanalizować praktyczne funkcjonowanie struktur partyjnych. Nie rozwodząc się nadmiernie, śmiało postawić można tezę – partia to jej władze. Władze centralne i na wszystkich szczeblach. Na ogół wywodzące się z establishmentu partii, złożone z ludzi znających się osobiście, często związanych biografią czy interesami. To oni tak naprawdę decydują o wszystkim co w partii się dzieje. I ani statut, ani ustawa o partiach zmienić tego nie może. Szeregowy członek partii ma szansę na karierę partyjną tylko przy aprobacie władz.
A to oznacza, że stosunkowo wąskie grono, zgrane i zaufane, o którym na pewno nie można powiedzieć, iż jest CIAŁEM DEMOKRATYCZNYM – CZYLI PODLEGAJĄCYM SPOŁECZNEJ KONTROLI, poprzez wdzięcznych parlamentarzystów, może, za pomocą ustaw i innych aktów (nie to co myślisz) zrobić każdą niedemokratyczną zmianę prawną (włącznie ze zmianą konstytucji). W skrajnym przypadku w demokratycznym państwie, demokratycznie zmieniając konstytucję można zaprowadzić dyktaturę.
Dlaczego tak się nie dzieje? Może nikt jeszcze na to nie wpadł (oj, wpadli…). Może wystarczy, że można „kręcić lody”. A może jednak działa strach przed „gniewem ludu”?
(Oczywiście powyższe nie powinno być kojarzone z „Rok 1984” Georga Orwella, taka sugestia jest nieuzasadniona i nieuprawnienie daleko posunięta – nie pochylamy się nad ustrojem totalitarnym, raczej martwimy się stanem współczesnej demokracji.)

RZĄD

Zwycięska partia (lub ich koalicja) powołuje rząd – „organ kolegialny władzy wykonawczej w większości krajów, w których funkcjonuje parlamentarno-gabinetowy system polityczny” [wiki]. Rząd – sprawujący bezpośrednio władzę na co dzień i wdrażający w życie prawo stanowione przez parlament – to drugi co do ważności – po parlamencie – organ państwa demokratycznego. A że jest organem wykonawczym, wyposażony jest w rozległe instrumenty i prerogatywy do kontroli KAŻDEGO aspektu życia społecznego. Rząd także jest WDZIĘCZNY – o jego składzie decydują władze partii zwycięskiej w wyborach. Kontrolę na rządem sprawuje parlament, jak pamiętamy WDZIĘCZNY. Powstaje atrakcyjny trójkąt WŁADZE PARTII-PARLAMENT-RZĄD-WŁADZE PARTII. Czy gdzieś jest tu wyborca?

KADRY URZĘDNICZE
„Zbrojnym ramieniem” władzy jest kadra urzędnicza – masa ludzi zajmujących się milionami szczegółowych zadań administracji. Jak na wstępie wspomniałem, chcę wykazać, że jeśli jakość sprawowania władzy, a właściwie skuteczność demokracji, zależy od ludzi w to zaangażowanych – kadry urzędniczej – to w „krajach partyjnych” kadry kształtowane są tak, aby podlegały „dyscyplinie partyjnej”. Państwo (a samorząd także) jest dysponentem setek tysięcy etatów, obsadzając je decyduje o kształcie, kompetencjach i priorytetach kadry. I nie musi to mieć wiele wspólnego ze sprawną realizacją programu wyborczego który zapewnił zwycięstwo. Upartyjnienie kadr sięga najniższego szczebla władzy, a związki partyjne skutkują decyzjami administracji.

PODSUMOWANIE
Wiele krajów demokratycznych dawno dostrzegło powyższe problemy – określa się urzędy i stanowiska jako polityczne lub nie i zależnie od tego ustala się zasady powoływania, wyboru i odpowiedzialności. Kadra etatowych urzędników ma gwarancje  zapewniające stabilność i niezależność od koniunktur politycznych. Dąży się do transparentności działania, wyraźnie zdefiniowanej granicy między administracją (etatowym aparatem wykonawczym, gdzie jedynym kryterium jest kompetencja i oddanie służbie publicznej) a stanowiskami politycznymi, związanymi z wykonywaniem władzy przez zwycięską partię. Także ordynacje wyborcze są tak konstruowane, aby decydował głos wyborcy, a nie partykularyzm partyjny. Nie bez znaczenia jest także TRADYCJA DEMOKRATYCZNA, która w kraju będącym 123 lata pod zaborami i 60 lat w komunizmie nie miała okazji się ukształtować. Nigdzie nie jest idealnie – ale liczy się jak blisko jest tego ideału, ważne jest także nieustanne dążenie do ulepszenia systemu. Procesy społeczne i polityczne są dynamiczne i akt nadzoru musi być permanentny.
W Polsce głód władzy i pieniądza wciąż stoi na przeszkodzie w zmianie praktyki w tym zakresie. Brak także poczucia odpowiedzialności przed wyborcami, czego nie da się wymusić narzędziami prawnymi – raczej należy to do kultury politycznej, które to pojęcie jedynie z książek jest nam znane.
Wydaje się, że może warto podjąć dyskusję o szukaniu nowej formuły demokracji, takiej która pozwoli uniknąć monopolistycznej pozycji partii politycznych, swoistych pośredników, których rola pośredników na rzecz form bardziej bezpośrednich. Wcześniej wydawało się to nie możliwe, brak było innych efektywnych narzędzi do organizacji obywateli wokół idei – jednak medialna rewolucja ostatnich lat, szczególnie powszechna dostępność niezależnego, demokratycznego medium, jakim jest Internet, pozwala snuć wizje demokracji, w której przeciwwagą dla partii będą luźno zorganizowani, skupieni nieformalnie wokół idei obywatele, a przedstawiciele w organach władzy będą mieli silne związki z obywatelami a nie strukturami partyjnymi. Należy także oczekiwać zmiany sposobu wykonywania mandatów, w chwili obecnej wyposażonych w wiele przywilejów i immunitetów, dających poczucie bezkarności i nieuzasadnionego wywyższenia.
Oczywiście taka wizja może mieć szanse spełnienia jedynie wtedy, gdy świadomość społeczeństwa i jego zaangażowanie w kształtowanie świata, w którym żyjemy osiągnie poziom umożliwiający odbudowę państwa obywatelskiego. Niestety – na razie w Polsce do tego daleko, a funkcjonujący system konserwuje sam siebie.

Maj 2010, am



Dodaj komentarz

Możesz użyć HTML:
<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>