Czwartek, 8 Marca

Ósmy Marca nie tylko Dniem Kobiet stoi. Poza tradycyjnymi kwiatami w domu i pracy – popołudnie bogate w wydarzenia:

Wernisaż: 8 marca 2012

Anna Malicka-Zamorska – 70-lecie urodzin. Pałac Królewski.

18:00

Z okazji urodzin 70 urodzin artystki, w Muzeum Miejskim, Pałac Królewski, zorganizowano przekrojową wystawę twórczości „Anna Malicka Zamorska z rodziną„.

Poza ceramiką solenizantki wystawiono rzeźby syna – Jana Zamorskiego oraz zmarłego w 2008 roku męża – Ryszarda Zamorskiego. Anna Malicka-Zamorska otrzymała medal Zasłużony dla Miasta Wrocławia, nadawany przez Prezydenta Wrocławia.

Po uroczystym otwarciu, przebiegającym w mało formalnej, osobistej atmosferze (w końcu w holu Pałacu pełno było przyjaciół), Kilku spiczach, wręczeniu kwiatów, odznaczeń oraz innych, niebanalnych przejawów szacunku (obarzanek gigant, koszyczek apetycznych truskawek…) towarzystwo udało się na zwiedzanie wystawy, witane kieliszkiem wina.  Ekspozycję trzeba zobaczyć – na nic to opisywanie.

Na cierpliwych (oraz wtajemniczonych a także tych, którym stolik ze stosem pustych talerzyków dał do myślenia) czekała niespodzianka. Gdy tłumy (i nie ma w tym przesady) zrzedniały, zza okiennej rolety dyrektor Muzeum wydobył tort zadziwiający, nawiązujący do twórczości solenizantki, czy wzbudził liczne achy i ochy oraz języków mlaskanie.

Rozdziału – nie koniecznie całkiem sprawiedliwego – dokonała bohaterka dnia; tort wyśmienity, sztuka jeszcze bardziej – świadectwo daję, byłem i wino piłem.

  

 

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

Wernisaż: 8 marca 2012

„Kobieta pracy – kobieta sztuki”. Tajne Komplety.

19:00

Niestety wernisaż zaczął się o 18-tej, tak jak opisane wyżej 70-lecie, jednak do Tajnych Kompletów zawsze o. Ta „prawdziwa księgarnia, a nie sklep z książkami”, jak o sobie mówią,wygrała konkurs najpiękniejszą księgarnię w Polsce, organizowany przez portal lubimyczytac.pl. Na Tajne Komplety zagłosowało 1378 osób.

Gdy dotarliśmy do księgarni wciąż było sporo ludzi. Spotkaliśmy bywalców salonowych, na których zawsze można liczyć. Bardzo mila pani serwowała wino, a na zgłodniałych czekały przeróżne słodkości oraz słoności w postaci solonych orzeszków. Wnętrza wypełnione były szumem rozmów kuluarowych, konfiguracje towarzyskie zmieniały się co chwila, nawiązywały nowe znajomości.

  

  

  

  

  

  

  

  

  

Ambasador Nowej Europy – Finał: 8 marca 2012

19:30

Ewakuujemy się do Muzeum Pana Tadeusza (Kamienica pod Złotym Słońcem), gdzie o godzinie 19-tej rozpoczęła się uroczystość wręczenia Nagrody Ambasador Nowej Europy, dla najlepszej książki wydanej w języku polskim w 2011 roku, ustanowionej przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu. Kolegium, we współpracy z Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku, jest wydawcą dwumiesięcznika Nowa Europa Wschodnia i kwartalnika New Eastern Europe. 

Laureatami zostały:

1. „Cesarz Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji” Martina Pollacka,  Wydawnictwo Czarne 

2. „Czarnobyl Baby”  Merle Hilbk, Carta Blanca

3. Ludzie honoru Alexandra Lapierre, WAM

Sala, w której odbywała się uroczystość była pełna, część gości musiała zadowolić się miejscem w drzwiach, co świadczy o dużym zainteresowaniu. Po części oficjalnej i wręczeniu nagród nastąpił występ chóru Schola Gregoriana Silesiensis. Śpiew tradycyjny świetnie współbrzmiał z zabytkowym wnętrzem kamieniczki.

Nie można nie wspomnieć (choć wydać to się może trywialne wobec wagi gatunkowej wydarzenia; jednak oprawa także ma znaczenie) o doskonałym, świetnie podanym kateringu.

  

  

  

  

  

  

  

   

 

  

Krążą słuchy, że tego dnia odbyło się jeszcze kilka interesujących wydarzeń…

Ad ACTA

Moje uwagi są uwagami amatora, zwykłego obywatela. Treść ACTA rozumiem w takim stopniu, w jakim posiadam umiejętność czytania ze zrozumiem po polsku. Ale w końcu takich jak ja jest przytłaczająca większość w tym kraju.

1. Pomijając zasadność lub nie protestów wobec ACTA, tryb procedowania przez państwa sygnatariuszy, przygotowywanie kilka lat w tajemnicy, brak prawdziwej dysputy publicznej oraz „cichy” tryb wdrażania skłaniają do nieufności i nie wzmacniają poczucia podmiotowości obywateli.

2. Umowa ma służyć skutecznej walce z podróbkami towarów, jednak w żaden sposób nie odnosi się do największego producenta podróbek – Chin. Podróbki, skradzione patenty itp. spadają z nieba wprost do magazynów wrednych handlarzy. Ktoś, nie rozumiejący tego tak dobrze jak rządy naszych państw, mógłby pomyśleć, że z produkcją podróbek na skalę światową warto walczyć, ale to oczywiście myślenie błędne. Chiny może są niegrzeczne, ale ruszać ich nie wolno.

3. ACTA niczego nie nakazuje, nie wymaga zmian w prawie krajowym – to po co je uchwalać? Mamy przecież skuteczne prawo krajowe – Ustawę o ochronie konkurencji, ustawę Prawo autorskie i prawa pokrewne, Kodeks Cywilny wreszcie. Mamy najwięcej podsłuchów w Europie, nieprzyzwoicie długie areszty bez wyroku, niezliczoną ilość służb (może przesadziłem, ale z dziesięć to ich jest). Czyli narzędzia już mamy – po co nam więcej?

4. Podpisanie porozumienia niczego jeszcze nie przesądza – jednak jest to pierwszy krok na drodze do ratyfikacji, ZATWIERDZENIE treści. Zapewnienia o podjęciu dyskusji i dialogu społecznego, po podpisaniu, to jak dyskusja o zabezpieczeniach przeciwpożarowych na pogorzelisku.

Uważam, że z piractwem trzeba walczyć. Środki prawne mamy, nawet restrykcyjne. Należy używać środków adekwatnych do rangi wykroczenia lub przestępstwa, tak jak to ma miejsce w innych obszarach prawa. Należy edukować, budować POZYTYWNY wizerunek praw autorskich, nie jako ograniczanie zbyt dosłownie pojmowanej wolności, ale jako przejaw szacunku dla cudzej pracy, intelektu, twórczości. Dzieła stanowią czyjąś własność, tak jak inne dobra materialne.

Niestety właściciele praw często robią wszystko, aby wykonywanie ich własności postrzegane było jako przejaw cwaniactwa, chciwości i arogancji. Jest wiele przykładów wykupienia czy przejęcia praw do dóbr funkcjonujących w świadomości publicznej (prawa do bohaterów książkowych, nie wymienię znanego, negatywnego casusu, aby nie narazić się na oskarżenie o zniesławienie), i następnie kupczenie nimi na lewo i prawo. Obie strony ponoszą wiele winy, choć należy podkreślić, że kradzież pozostaje kradzieżą.

I jeszcze filozoficzna uwaga – ostatni kryzys obnażył ciemną stronę instytucji finansowych, które swoją pazernością, matactwami i nieodpowiedzialnością doprowadziły doprowadziły do głębokiego kryzysu światowego. Koszty ponoszą zwykli obywatele, którzy muszą wyrównać tym instytucjom straty, a są one znacznie większe od strat przemysłu rozrywkowego czy podrabianych producentów. Szkoda, że tymi przestępstwami nikt nie chce na poważnie się zająć.

Wreszcie samo ACTA:
W wstępie (podkreślenia i dopiski moje):
„ACTA zawiera aktualne przepisy dotyczące dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej, w tym przepisy w sprawie środków egzekucyjnych stosowanych w postępowaniu cywilnym, karnym, przy kontroli granicznej i w środowisku cyfrowym, przepisy w sprawie solidnych mechanizmów współpracy między Stronami ACTA służących egzekwowaniu prawa, oraz w sprawie ustanowienia najlepszych praktyk w obszarze dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej.”

„W ramach rotacyjnej prezydencji UE prowadzono negocjacje w sprawie egzekwowania sankcji karnych, w oparciu o stanowiska jednomyślnie uzgodnione i przyjęte przez Radę na forum Coreperu.”

Artykuł 4, pkt. 2
W przypadku gdy Strona przekaże pisemne informacje na podstawie postanowień niniejszej Umowy, Strona otrzymująca te informacje, z zastrzeżeniem swojego prawa i praktyki, powstrzymuje się od ich ujawnienia bądź wykorzystania w celu innym niż ten, dla którego informacje te przekazano, z wyjątkiem sytuacji, gdy nastąpiło to za uprzednią zgodą Strony przekazującej informacje.  [dosyć pokrętne – AM]

Artykuł 5,ust. k)
pirackie towary chronione prawem autorskim oznaczają towary będące kopiami stworzonymi bez zgody posiadacza praw… [a czy po polsku nie oznacza to, że chodzi o chronione prawem autorskim pirackie towary, a nie o towary naruszające prawa autorskie – AM]
i ust. l)
posiadacz praw obejmuje federacje i stowarzyszenia posiadające zdolność prawną do dochodzenia praw do własności intelektualnej; [a co z innymi podmiotami posiadającymi prawa i zdolność prawną? – AM]

Artykuł 6:
1. Każda Strona zapewnia w swoich ustawodawstwach dostępność procedur dochodzenia i egzekwowania, tak aby umożliwić skuteczne działania przeciwko naruszaniu praw własności intelektualnej objętych niniejszą Umową, w tym dostępność środków doraźnych zapobiegających naruszeniom i środków odstraszających od dalszych naruszeń.  [kto będzie oceniał, czy zapewniamy odpowiednie środki prawne, jeśli któraś ze stron uzna, że nie zapewniamy, może zechcieć wymusić zmiany prawa – AM]

4. Żadne postanowienie niniejszego rozdziału nie może być interpretowane w taki sposób, by nakładało na Stronę wymóg nałożenia na swoich urzędników odpowiedzialności za działania podjęte w związku z wypełnianiem ich urzędowych obowiązków. [a to niby dlaczego? święte krowy? – AM]

Artykuł 7: Dostępność procedur cywilnych

2. W zakresie, w jakim środki prawa cywilnego mogą być stosowane jako rezultat procedur administracyjnych dotyczących istoty sprawy, każda Strona zapewnia zgodność tych procedur z zasadami odpowiadającymi co do swej istoty tym, jakie są ustanowione w niniejszej sekcji. [czy nie jest to nakaz dostosowania prawa? – AM]

Artykuł 11: Informacje o naruszeniu
Bez uszczerbku dla prawodawstwa Strony dotyczącego przywilejów, ochrony poufności źródeł informacji lub przetwarzania danych osobowych, każda Strona zapewnia swoim organom sądowym, w cywilnych procedurach sądowych dotyczących dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej, prawo do nakazania sprawcy naruszenia lub domniemanemu sprawcy naruszenia, na uzasadniony wniosek posiadacza praw, by przekazał posiadaczowi praw lub organom sądowym, przynajmniej dla celów zgromadzenia dowodów, stosowne informacje, zgodnie z obowiązującymi przepisami ustawodawczymi i wykonawczymi, będące w posiadaniu lub pod kontrolą sprawcy naruszenia lub domniemanego sprawcy naruszenia.  [a co z prawem do odmowy zeznań? – AM]

Artykuł 26: Dochodzenie i egzekwowanie praw w postępowaniu karnym z urzędu
Każda Strona zapewnia swoim właściwym organom, w stosownych przypadkach, możliwość działania z własnej inicjatywy, by rozpocząć dochodzenie lub działanie prawne w odniesieniu do przestępstw określonych w art. 23 (Przestępstwa) ust. 1, 2, 3 i 4, dla których Strona ustanawia procedury karne i kary.  [ten artykuł jest często podnoszony – silni posiadacze praw mogą dążyć do ZMUSZENIA organów do ścigania z urzędu – bez wniosku posiadacz praw – co może sparaliżować aparat ścigania – AM]

itd.

Oczywiście ACTA zawierają w większości regulacje dla skutecznego ścigania przestępstw przeciwko prawom autorskim, podróbkom itp., ale powyższe zapisy budzą niepokój. A tryb wdrażania porozumienia przyczynił się bardzo do tak totalnej negacji. Należy pamiętać, że ważne jest nie tylko co się podaje ale także jak się podaje. I należy pamiętać, że każda administracja jest ZATRUDNIANA przez społeczeństwo, nie odwrotnie!

OTWARCIE SAMOOBSŁUGOWEGO MUZEUM — RITA BAUM NUMER DO ZABAWY — KONCERT

Tak jak w tytule, brzmi anons kolejnego wydarzenia w MWW (Muzeum Współczesne Wrocław). Wernisaż miał miejsce w piątek 20.1.2012 o godzinie 18-tej.

To trzy zdarzenia w jednym – wszystkie trzy łączy wspólny klucz – dziecko.

I tak, Samoobsługowe Muzeum, autorstwa Patrycja Mastej, to rodzaj gry planszowej o otwartych regułach, a właściwie, parafrazując znany metaforyczny oksymoron, jedyną regułą jest brak reguł. Ale nie chodzi o wolnoamerykankę – zresztą,  jaka on wolna! – a o wolną wyobraźnię; do dyspozycji widza stanęła instalacja interaktywna, składająca się z plansz krajobrazowych umieszczonych na ścianach, oraz naklejek różnego kształtu i tematu. Zadaniem widza jest budowanie własnych światów poprzez rozmieszczanie naklejek wedle własnego uznania. Na jednym ze zdjęć widać, że owo własne uznanie wyszło poza planszowy świat 2D, i zagościło na trójwymiarowym, żywym obiekcie (obiekt przepraszam za to bezduszne określenie, oczywiście mówimy o pięknej kobiecie). Tła i naklejki proponują taką tematykę, że stanowią doskonałą zabawę zarówno dla dorosłych jak i właśnie dla dzieci.

Drugą atrakcją była premiera kolejno numeru „Rita Baum” – zatytułowanego „Rita Kids”, a więc znowu dziecko w temacie. Przedmiotem lektury nie tylko tekst ale i obrazy – te same elementy, które posłużyły do budowy powyższej wystawy.
Sama Rita Baum jest postacią niezwykle tajemniczą – są wprawdzie liczne jej aktywności świadectwa, ale zawsze jakoś pośrednie, niedopowiedziane, efemeryczne… Szeptano na wernisażu, ze ktoś ją widział wśród przybyłych gości, nie wiadomo jednak od kogo pochodzi ta wiadomość i nie udało się znaleźć naocznego świadka. Może ktoś rozpozna ją na zdjęciach, może jest na zdjęciu nr , może ona sama rozpuściła plotki, że się pojawiła, aby owo pojawienie jeszcze bardziej uniewiarygodnić…

I wreszcie koncert sympatycznego, żeńskiego – co łatwo stwierdzić na zdjęciach –  kwartetu smyczkowego Espectro. O ile „kwartet smyczkowy” brzmi dosyć poważnie, o tyle repertuar dobrany był pod najmłodszego widza, panie wdzięcznie odegrały wiązankę popularnych melodii z bajek i utwory, które można uznać za dziecięce – tak na pewno uznała mała widownia, reagująca z entuzjazmem, a gdzieniegdzie wywijająca także hołubca.

Wernisaż zgromadził tłum gości.


  

 

Otwarcia dokonały dyrektor muzeum i autorka.

 
 

Odklejamy – naklejamy

 
 

Wyobraźnie przekracza płaszczyznę planszy

Gdzie Rita?

 

Kwartet (zresztą to widać) Espectro

 

Rozpalone emocje można ostudzić na tarasie, z którego rozciąga się piękny widok…
 

HooDoo Band w Imparcie

Przeglądając Internet, albo dokładniej, szukając w Internecie jakiegoś koncertu w „dostępnej cenie”, a przy okazji z muzyką bliską mym preferencjom, trafiłem na anons o bluesowym jam session. Termin – wtorek, 17 stycznia, godzina 20, może nie atrakcyjny dla człowieka pracy, ale do zaakceptowania. Blues jak najbardziej, a w połączeniu z jam session – sounds good. I jeszcze cena – to znaczy jej brak – nie warto było się zastanawiać. Na koniec rzut oka na to, co się pisze o muzykach – jest dobrze.

Koncert jednak był lepszy niż „dobrze”. Świetni muzycy, świetna atmosfera, świetnie zagrane, wyśpiewane i zatańczone (och, te kocie ruchy wokalisty, jak powiedziałby Milowicz w „Chłopaki nie płaczą”). Bomba energetyczna, dużo znanych bluesów, podanych wręcz brawurowo. Gitarzysta – grający bez kostki! – szalał po gryfie aż iskry latały.

Jak jam session – to wspólne granie z gośćmi spoza zespołu. Pojawiło się w klubie kilku gitarzystów z instrumentami na plecach – jednak tylko jeden zdecydował się na wspólne granie. Pozostali byli zbyt nieśmiali, a może oczekiwali na zaproszenie od zespołu…
To jedyna nie spełniona obietnica na imprezie – może trochę szkoda, nie często mniej znani muzycy mogą pograć z gwiazdami.

Ale dość gadania – niech zdjęcia grają:

  

  

























Blues rulez!

„WroConcret. WROCŁAWSKI TEKST WIZUALNY 1967+” 16.12.11–30.1.12

    Tekst pierwotnie opublikowany na Fb. Ale przecież Fb to nie wszystko…

W piątek, 16 grudnia roku pańskiego 2011, w estetycznie zimnych, aczkolwiek emocjonalnie gorących wnętrzach Wrocławskiego Muzeum Współczesnego, urządzonego w betonowych „kolistych ruinach”  intrygującego, i od czasu wojny po raz pierwszy, dzięki owemu Muzeum właśnie, społecznie pożytecznego – choć teza taka, w odniesieniu do militarnej przeszłości, może jest lekko kontrowersyjna – bunkra przy placu Strzegomskim, odbył się kolejny artystyczny wernisaż.

Tym razem wystawa wspomnieniowa, ale jakże do posłania Muzeum Współczesnego pasująca – „WroConcret. WROCŁAWSKI TEKST WIZUALNY 1967+”  – bo prezentująca dorobek wrocławskiego środowiska artystycznego lat 60 i 70-tych w dziedzinie poezji konkretnej, rodzaju awangardowej ekspresji twórczej, przełamującej stereotyp poezji ale także stereotyp dzieła plastycznego. Plastyczna perspektywa Wiersza, a szerzej patrząc, znaku, słowa, typografi oraz Poetycka perspektywa Dzieła Plastycznego – poetyka rozrzuconych znaków, rytm wzorów złożonych ze słów pozornie nic nie wyrażających, powtarzanych, okręcanych, mutowanych, metrum bloków tekstu, zabawa czcionką, jej krojem i wielkością, połączyły we wspólnym ruchu (nie koniecznie formalnym, czy zawsze uświadomionym) zarówno poetów jak i plastyków, powstawały dzieła tego samego nurtu, ale wychodzące od rożnej strony; stwarzało to kapitalną możliwość obserwacji różnic i podobieństw, snucia dywagacji nad pojęciem sztuki w ogóle, a nad takim dylematem, czy zamysł artystyczny jest abstrakcyjną doskonałą ideą, która ziszcza się w dziele twórcy, w formie jaką twórca ów uprawia, czy jest raczej  z formą tą nierozerwalnie związany…

Tyle przynudnego pewnie wstępu, gdyby miał on kogokolwiek do odwiedzenia zniechęcić – byłbym niewymownie niepocieszony, więcej i niewątpliwie w lepszym stylu znajdziecie na stronach Muzeum, w słowie wprowadzającym kurator wystawy, pani Małgorzaty Dawidek Gryglickiej.

Wernisaże w Muzeum mają jakiś specyficzny, mimo profesjonalnego przygotowania i należnej powagi, nieformalny, rzekłbym „jazzowy” charakter. Dyrektor Muzeum, pani Dorota Monkiewicz dokonuje otwarć nie unikając osobistych (oczywiście z zachowaniem właściwej klasy) dygresji i „zaczepek” w kierunku obecnych na imprezie „oficjeli”. Oficjeli w cudzysłowie nie dlatego, że to jacyś oficjele nie prawdziwi czy zastępczy, ale dlatego, ze choć są jak najbardziej prawdziwi, tutaj dużo mniej oficjalni.

W tematykę wystawy wprowadziła kurator, wcześniej wspomniana pani Małgorzata Dawidek Gryglicka.

Po obejrzeniu dzieł, widzowie, gdyby strudzeni, mogli skorzystać z poczęstunku, były tradycyjne wino białe i czerwone, a także, tym razem w klimacie meksykańskim przekąski.

Nie można nie wspomnieć o kulturotwórczej funkcji windy osobowej – ci co nie byli w muzeum wiedzieć powinni, że obiekt na 6 pięter, wystawy organizowane na ogół na trzecim czy czwartym, a katering serwowany na szóstym. Schody są wąskie i kręte – winda jest niezwykle popularna i niezbyt szybka, mieści za to wielu pasażerów, którzy chętnie dzielą się swoimi, nie zawsze na temat, spostrzeżeniami.

O działach danych na wystawie tutaj mówić nie będziemy – to trzeba zobaczyć samemu.

 

Na zdjęciach z wernisażu migawki.

 

   

 

   
  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

OPTYMISTYCZNE PODSUMOWANIE ROKU 2011

Po poniższej lekturze, słabi duchem czytelnicy rzec mogą, iż podsumowanie jest PESYMISTYCZNE.
Nic bardziej mylnego – jeśli optymizm czerpać mamy z dokonań, z pokonywania trudności i budowania nowego i lepszego [jutra], to rok 2011 jak najbardziej celowi temu sprzyja – nie rozwiązaliśmy żadnego ważnego problemu, nasze notowania w zasadzie w niczym się nie poprawiły – jednym słowem mamy tyle do zrobienia, ze aż strach się bać. I TO właśnie jest optymistyczne, bo rok 2011 zostawił nam tyle do zrobienia, że szansa, iż w końcu coś nam się uda, graniczy z pewnością.
Oczywiście są także zagrożenia, do tego co może się nie udać, w roku przyszłym dochodzi nieszczęsne Euro 2012. Z drugiej strony, już w bieżącym roku, w związku z tymi, przereklamowanymi i wywyższonymi do ponad miarę mistrzostwami, klęsk ilość pewną ponieśliśmy: nie będzie planowanej ilości dróg, nie przybędzie oczekiwanych hoteli, kolej nie ruszy z miejsca (uda się wyremontować jedynie kilka dworców, od czego jakość i czas podróżowania nie specjalnie się poprawi), stadiony maja opóźnienia, są droższe niż planowano a ich funkcjonalność po Euro jest wątpliwa (we Wrocławiu miasto dołożyło do walki Kliczko-Włodarczyk, co graniczy z cudem, jeśli na tym nie zarobili, to nie wiem na czym zarobić mogą).

Krótka lista miejsc, które czekają na jakąkolwiek poprawę, wybierzmy coś jednego i zróbmy raz a dobrze i do końca – rok 2012 ogłoszę jako wręcz wspaniały!

  • infrastruktura drogowa – poprawia się, ale dramatycznie powoli. Istnieje ryzyko, że po Euro inwestycje siądą – zarówno urzędnicy jak i wykonawcy są już mocno zmęczeni, a pieniądze w zasadzie już się skończyły.
  • Kolej – tutaj nawet nie można powiedzieć, jak w przypadku dróg, że coś się rusza, choć powoli. Powoli to jeżdżą pociągi i tak chyba na najbliższe lata zostanie (rząd zrezygnował z buńczucznie obwieszczanego – przed wyborami oczywiście – programu szybkich kolei – a programu normalnych kolei nie miał i nie ma).
  • służba zdrowia – minister Kopacz odchodząc ze stanowiska powiedziała (gdyby były to czasy celuloidu – dla młodego widza wyjaśnienie, kiedyś obrazy nagrywano na plastikową taśmę, nie nośniki magnetyczne, jak teraz – zerwałoby taśmę), że nasz system ochrony zdrowia jest wzorcowy i stanowi przykład dla Europy. Gratuluję:
    • umieralność noworodków – 19 miejsce na 27 krajów Unii
    • kolejki do badań, zabiegów i operacji nie skracają się i w niektórych przypadkach sięgają kilkunastu lat. Lekarstwem na zło ma być (sic!) rejestr komputerowy
    • jedynymi beneficjentami lat reform są lekarze – na pewno nie pacjenci, ale także nie szpitale i ośrodki zdrowia
    • każdego roku dokonuje się dramatyczna walka o zachowanie refundacji wielu procedur medycznych, o godziwe kontrakty ze szpitalami, o nie limitowanie usług medycznych (chorób i wypadków nie da się zalimitować)
    • jednym słowem, w służbie zdrowia stan krytyczny stabilny – w śpiączce farmakologicznej

  • edukacja wciąż przedmiotem eksperymentów – niesie je z sobą każdy kolejny rok. Ani nauczyciele, ani uczniowie nie wiedzą już o co chodzi – i może o to chodzi. Istnieje stara teoria, że społeczeństwo głupie jest bardziej uległe. Może dlatego (choć pewnie przeceniam kolejne rządy, Machiavellego raczej nie czytali) nie wychowujemy w szkole, nie uczymy funkcjonowania w sferze prawa, administracji, gospodarki, podatków, praw obywatelskich, uprawnień różnych instytucji, muzyki i sztuk pięknych – czyli rzeczy przydatnych OBYWATELOWI w życiu codziennym, oraz tych, które z młodego człowieka zrobią GODNEGO członka społeczeństwa
  • nauka i szkolnictwo wyższe, z najlepszą uczelnią (UJ) na 363 miejscu w światowym rankingu uczelni „SIR World Report 2011 :: Global Ranking”. Takie wskaźniki, jak innowacyjność, ilość patentów na 1000 mieszkańców, liczba doktorantów w stosunku do liczby studentów, średni wiek kadry profesorskiej itp pozycjonują nas na szarym końcu Europy. Pochwalić się możemy oszałamiającą liczbą studentów (ok. 1,8 miliona, GUS), co daje prawie pięciokrotny wzrost w ciągu ostatnich 20 lat, jednocześnie jakość nauczania leci na łeb, na szyję (co wykazują badania, bardzo ciekawa i niestety krytyczna jest  diagnoza: http://ptbk.mol.uj.edu.pl/download/aktualnosci/akt.diagnoza.pdf)
  • wymiar sprawiedliwości nie radzi sobie nawet z samym sobą. Co jakiś czas pojawiają się publikacje o pracownikach wymiaru sprawiedliwości (sędziowie, prokuratorzy, policjanci), których nie udaje się osądzić za wykroczenia lub przestępstwa. Skutecznie, dzięki wiedzy prawniczej, układom i indolencji organów, latami unikają kary.
    Jeśli wymiar sprawiedliwości nie radzi sobie we własnych sprawach, tym bardziej nie radzi sobie w pozostałych. Procesy trwają długo, często są źle prowadzone i sprawy wracają do ponownego rozpatrzenia, wyroki bywają społecznie bulwersujące – niskie przypadku ciężkich przestępstw, surowe w przypadku lekkich. Niektóre procedury idiotyczne – konieczność wysyłania akt sprawy do sądu który ma udzielić pomocy prawnej na swoim terenie, na przykład wyceny nieruchomości czy jakiejś ekspertyzy.
    Choroba jest doskonałym sposobem unikania rozpraw – sądy kompletnie nie radzą sobie z tym problemem.
    System penitencjarny jest chory – mamy przepełnienie, nie ma mowy o prawdziwej resocjalizacji (jakby to nie brzmiało), więzienia są szkołą przestępczości. Praktycznie nie istnieją inne formy penalizacji, nie ma socjalizacji pracą (brak pracy dla więźniów, a i potem jej nie ma), działalnością społeczną, twórczą.
    Wielkie śledztwa, te z pierwszych stron gazet, mimo szczególnego nadzoru – przynajmniej deklaratywnego – ze strony władz, ślimaczą się i nie przynoszą żadnych rezultatów. Popularnym sportem ważnych skazanych okazuje się wieszanie. Czasami nachodzi myśl, że ciemne siły mają większą władzę niż sobie wyobrażamy.
    Jednym zdaniem posumowałbym to tak: „Państwo silne dla słabych a słabe dla silnych”.
  • wolności demokratyczne wywalczyliśmy obalając komunizm, ten straszny ustrój pełen przemocy, ograniczania praw obywatelskich, indoktrynacji, debilnej ekonomi zwanej socjalistyczną…
    Teraz my, Polacy, pierwsi w Europie środkowo-wschodniej bojownicy o wolność, żyjemy w ustroju o którym marzyliśmy. I jesteśmy najbardziej inwigilowani przez państwo wśród krajów Europy! Raport Komisji Europejskiej umieszcza nas na pierwszym miejscu pod względem ilości podsłuchów na 1000 mieszkańców.
    Oczywiście to nie jedyne sfery, gdzie nasze wolności i prawa są naruszane – warto przypomnieć choćby zajęcia kont przedsiębiorców, doprowadzenia do upadłości w postępowaniach o rzekomych przestępstwach podatkowych, które nie znalazły potwierdzenia przed sądem. Zasad równości stron postępowania często nie ma u nas zastosowania.
    Są próby wyciszania krytyki osób i instytucji – straszenie mediów odpowiedzialnością karną, ograniczanie prawa do zachowania w tajemnicy źródła informacji – i to w kraju, w którym każda tajemnica wycieka jak woda między palcami.
    Film „Witajcie w życiu” został zakazany sądownie kilka lat temu i do chwili obecnej jego sytuacja nie jest jasna. To się nazywa wolnością słowa.
  • wojsko przeżywa nieustanne reorganizacje, ciągle ktoś wylatuje albo wraca. Powołanie służby zawodowej nie poprawiło chyba naszej obronności, ale na pewno jej także nie pogorszyło. Raczej nie przeceniałbym naszej siły uderzenia. I nie martwiłbym się tym specjalnie – jakieś wojsko mieć powinniśmy, skoro inni mają. Jednak w wojsku – tak naprawdę to świat sam w sobie, mamy zbyt dużo „biznesmenów”. Z mediów dowiadujemy się o ustawkach przetargów, przemycie, kradzieżach. Nie ominęło to także jednostek elitarnych – korupcja w Gromie.
    Także nasz udział w misjach nie koniecznie mają sens, a na pewno nie kończą się jakimkolwiek sukcesem. W Iraku misja miała przynieść spektakularne efekty ekonomiczne a pewnie słono do niej dołożyliśmy. W Afganistanie jest jeszcze gorzej (gdzieś czytałem wypowiedź jednego z generałów, że dzięki Afganistanowi nasze wojsko ma sprzęt o jakim się nie śniło, a ja myślę, że bez tej misji ale z tymi pieniędzmi jakie na nią wydajemy, sprzętu mielibyśmy dziesięć razy tyle).
  • administracja – kolejne rządy przed wyborami zapowiadają ograniczenie administracji – po wyborach. Ale nie mając pewności wyników wyborczych, każdy kto ma taką możliwość zatrudnia u siebie w urzędzie rodzinę, krewnych i znajomego królika. Oczywiście po wygranych wyborach znów rośnie zatrudnienie – zwycięzcy dzielą się łupami.
    Zapowiadany program racjonalizacji i konsolidacji w administracji pękł niczym bańka mydlana – nie będzie ustawy a administracja stosuje skutecznie obstrukcję. Za PRL-u mówiło się o przeroście urzędników, ale teraz mamy ich pięciokrotnie więcej – pół miliona. Trzeba mieć jaja, aby taką masę pokonać. Niestety – kury słabo się niosą…
  • kultura osobista pochodzi z wychowania w domu, następnie instytucji edukacyjnych i wreszcie miejsca aktywności życiowej i zawodowej. Nie wygląda na to, aby w domach zachodziło jakieś wychowywanie – badania socjologiczne nie dają co do tego złudzeń, podobnie rzecz ma się w szkole, której siły starcza na sprawozdania i statystyki (znajome dyrektorki szkół twierdzą, że praca kojarzy im się już tylko z segregatorem), co do ulicy – wiemy jakie to wychowanie. W pracy właściwie jest już na cokolwiek za późno.
    Jedno z najważniejszych współczesnych narzędzi wychowywania – media – robią głównie krecią robotę. Najpopularniejsze programy to ogłupiające seriale z papierowymi, zaprogramowanymi postaciami, głupawe programy typu YCD, czy Taniec z Gwiazdami. Media stworzyły specjalną kastę społeczną, zwaną celebrytami, która jest głównym bohaterem większości produkcji. Wiemy co jedzą, z kim sypiają, jakie noszą majtki i powożą „bryczki”. Celebryta, choćby ślepy, będzie opowiadał o kolorach, głuchy o muzyce, a głupi o inteligencji. W mediach „zwykły” człowiek to mięso armatnie, robi się z niego wała i wmawia, że zaznaje niebiańskiego szczęścia.
    W efekcie kultura społeczna gwałtownie podupada. Podupada kultura języka – źle mówią politycy, także dziennikarze, celebryci, przecież nierzadko kompletnie niewykształceni, czasami wręcz głupi, wyniesieni na salony medialne (i nie tylko medialne) przez stacje telewizyjne (nie oszukujmy się – tylko telewizja się liczy) na skutek specyficznej synergii – media tworzą celebrytę i eksploatują go na wszelkie sposoby, ale celebryta wyciąga z tego dużą kasę oraz żyje towarzysko, więc na wszystko się zgodzi, nawet jeśli wyjdzie na idiotę.
    Język to oczywiście nie wszytko – kultura to stosunek do innych, sposób zachowania, postawa życiowa. Ze szkła leje się ciekłokrystaliczny wizerunek zachwyconego samym sobą, aroganckiego, prostackiego, egoistycznego „manekina medialnego”, który łatwo adaptuje się w świadomości młodych ludzi bo uosabia naiwny ale jakże wspaniały „sen o szczęściu”.
    Gdzie tu miejsce na szacunek dla innych, odpowiedzialność społeczną, cele wyższe, szukanie szczęścia WZAJEMNEGO w związku?
    Szczątkowy proces wychowawczy, prymitywne wzorce skutkują obniżaniem wieku inicjacji alkoholowej, narkotykowej i seksualnej, wulgaryzacji języka, agresywnym zachowaniom – widać to na ulicach. To także „brudactwo”, śmiecenie wokół siebie, na ulicy, na łące, w parku i na pingu, także tradycyjne zaśmiecanie lasów czy potoków. Tak było za komuny, gdy nic nie było nasze, tak jest teraz, gdy jesteśmy „na swoim”. Te młode pokolenia, wchodząc w dorosłe życie będą kształtować przyszłość społeczeństwa.
  • przestępczość – z czego cieszyć się należy – systematycznie spada, rośnie także wykrywalność. Jest to trend wieloletni, więc można założyć, że nie koniunkturalny. Wprawdzie często słyszymy o ciężkich zbrodniach, ale statystyki chyba się nie mylą – nasze postrzeganie przestępczości kształtowane jest w dużej mierze przez media, dla których zawsze jest to łakomy kąsek. Na pewno informowanie o przestępstwach przynosi korzyści społeczne – możemy być ostrożniejsi, bardziej zwracamy uwagę na podejrzane wydarzenia, opinia publiczna może dopingować służby ścigania.
  • ceny/zarobki – jak mówią – ceny europejskie, zarobki polskie. I to niestety jest prawda. Mimo, że zarobki rosną, daleko nam do poziomu europejskiego. Jednak wiele cen jest europejskich, jak najbardziej. Jeśli weźmiemy pod uwagę siłę nabywczą wynagrodzeń, według GFK Polonia, wynosi ona ok. 39% średniej europejskiej, co daje nam 29 miejsce wśród krajów europejskich. Jak na „zieloną wyspę” europejskiej gospodarki wynik nie jest imponujący.
  • pijaństwo nie jest jakoś nośne medialnie. Może dlatego, że w porównaniu z PRL – zmienił się jego charakter. Teraz pijemy bardziej „europejsko”, czyli głównie piwo, nie od okazji do okazji z upijaniem się na umór, ale kulturalnie, kilka piwek dziennie, przed pracą, w jej trakcie i po pracy. To oczywiście obraz przejaskrawiony, ale zwróć uwagę czytelniku, ule osób płci obojga spotykasz na ulicy, od rana, z piwkiem w ręce? A w supermarkecie – ile osób kupuje także – lub tylko piwo. W „mojej” Biedronce znam już z widzenia klientów codziennie kupujących tylko piwo lub Amarenę, czasami z małpką wódeczki dla wzmocnienia smaku.  Spożycie piwa rosło ostatnie 20 lat, aż zaprowadziło nas na czwarte miejsce w Europie. Przedstawiciele przemysłu browarniczego są z tego dumni, ale nie traktują wyniku jako ostatecznego. Robią w kierunku kształtowania kultury spożycia wiele – zniknęły butelki 0,33l, teraz minimum to pół litra, zawartość alkoholu z 3,5% wzrosła do przynajmniej 5%. Dla bardziej spragnionych przygotowano litrowe i półtora litrowe butelki – po co dwa razy chodzić do sklepu. Przemysł piwowarski skutecznie anulował zakaz reklamy piwa, teraz mamy marketing trafiający do każdego w grupie i z osobna. Reklama adresowana jest do twardzieli (słynny góral walczący z wilkami), do miłośników imprez (będzie się działo),  do inteligentnych (zabawa w żubra), do jeszcze inteligentniejszych (Żywiec z Fryczem, Majchrzakiem i w końcu chyba Waglewskim), do kobiet (Karmi, Ginger), do solidnych (Dębowe), do nie mających zbyt wiele wymagań, ale ceniących zaufanie (Wojak) itd. Na razie odpuszczono nieletnim.
    Ja uważam piwo za źródło „pełzającego alkoholizmu”, z którym będziemy się zmagać za lat kilka, kilkanaście. A przecież większość ciężkich przestępstw popełnianych jest pod wpływem alkoholu, alkohol jest przyczyną 12% wypadków drogowych, źródłem przemocy rodzinnej itd.
    Oczywiście nie można go całkowicie wyeliminować z życia społecznego – sam pijam czasami piwo w towarzystwie, choć preferuję wino – ale musi to być pod jakąś kontrolą. Mamy wprawdzie agencję rządową – PARPA, finansowaną z podatków od alkoholu, ale jest instytucja kanapowa, bez inicjatywy i siły sprawczej, i na pewno zbyt wielu problemów nie rozwiązuje.
  • bezpieczeństwo na drogach – choć raczej należy powiedzieć  – niebezpieczeństwo. Sytuacja się poprawia, ale w ujęciu rok do roku. W wartościach liczbowych jesteśmy na szczycie niechlubnej listy. Każdego roku ginie około czterech tysięcy ludzi na drogach, 160 tysięcy pijanych kierowców jest zatrzymywanych przez policję, a to przecież czubek góry lodowej. Mamy śmiertelność rzędu 10%, trzy razy więcej niż średnia europejska, a nasz udział w wypadkach śmiertelnych w Unii wynosi 12% (za EuroRAP) mimo, ze jesteśmy krajem średniej wielkości. Przyczyn dopatrujemy się w złym stanie dróg i pojazdów, prowadzeniu pojazdów pod wpływem alkoholu, brawurze młodych ludzi, długim czasie dotarcia pomocy.

I chyba wystarczy. Zachęcam do spisania – dla równowagi – podobnej listy naszych osiągnięć. Bo przecież takowe także mamy.

Jakie dania serwuje nam dzisiaj ulubiony portal?

Dzisiaj w oko wpadły mi dwa frapujące tytuły:
„Magda Gessler bardzo schudła – wygląda świetnie!” oraz „Co się stało z Courtney Cox? Blada cera, wychudzona twarz i odsłonięte majtki”.
Co do Magdy Gessler, warto przypomnieć sobie jeden z tytułów z wczoraj (cytuję z pamięci) – „Mimo zbędnych kilogramów – wygląda doskonale”. Wprawdzie nie było to o pani Magdzie, ale pokazuje dwa opozycyjne podejścia do wagi. Można przytyć lub trochę zrzucić, i już trafiamy na tytuły – oczywiście jeśli jesteśmy w elitarnym gronie szklanych celebrytów.
Co do drugiego newsa, w oczy rzucają się majtki – i jest to słuszne podejście, bo bez tego dodatku sprzedać Courtney Cox nie byłoby łatwo.

Cóż znaczy stanik wobec sutka…

Kolejny tytuł z Onetu:
„Wpadka! Wystający stanik blond seksbomby”
Efektowny i dramatyczny zarazem. Już pierwsze słowo domknięte wykrzyknikiem zniechęca do dalszej lektury (przynajmniej mnie, więc nie skomentuję treści artykułu, sorry, nie czytałem).
A potem, aby nie było żadnych wątpliwości, że czytać nie warto – zdradzona puenta – chodzi jedynie o stanik i to w dodatku blond seksbomby. A niby jaka jak nie blond może byś seksbomba? .
A cóż znaczy stanik, gdy poprzedniego dnia mieliśmy wypadnięty z sukienki sutek jednej z prominentnych uczestniczek tańca z gwiazdami. Stanik? – na drzewo z taką sensacją.  Redaktorzy – weźcie się do roboty!

Mózg jest przereklamowany!

Dzisiaj na Onecie jeden z tabloidowych tytułów:
„Ma zaledwie 32 lata, a już powiększyła piersi i pupę”
I co to za wiadomość, najlepszy moment na pierwsze operacje plastyczne (w sumie co za przewrotna nazwa!) to14-16 lat. I piersi oraz pupa – a niby co miała powiększyć, chyba nie pojemność czaszki.