ÉCRU, możliwość różnorodności, ale ujednoliconej

Tytuł zaczerpnąłem z wywiadu w Gazecie Wrocławskiej (luty 2009) z Beatą Urbanowicz, plastykiem miejskim Wrocławia – czyli tekstu opublikowanego dosyć dawno, a dotyczącego sprawy, której początki są jeszcze dawniej, zakończenie za to, następuje teraz właśnie. Może sformułowanie „zakończenie” nie koniecznie jest prawdziwe – wprawdzie wydaje się, że rzecz się stała, i odwrotu nie ma, ale z drugiej strony, czy jest coś wiecznego i niewzruszonego…
Ale do rzeczy, a właściwie jeszcze nie tyle do rzeczy, ile do wstępnych definicji – oto przegląd naszych dywagacji „bohaterów”:

  • rynek – grecka angora, rzymskie forum, centralny plac miasta, dawniej funkcje handlowe i administracyjne, współcześnie funkcje reprezentacyjne, rozrywkowe i turystyczne,
  • écru – kolor żółtoszary, naturalny kolor płótna, niemalże brak koloru,
  • różnorodność – wielość, rozmaitość, pluralizm, w odróżnieniu od jednorodności, jednolitości,
  • ujednolicenie – jednorodności, jednolitości, unifikacja, w odróżnieniu od wielości, rozmaitości, pluralizmu,
  • markiza – daszek, zadaszenie,

Oczywiście wybraliśmy tylko te znaczenia, które dalej się przydadzą; no, bez obaw, to dalej to już teraz.
Byłem dzisiaj w wrocławskim Rynku Starego Miasta. Miejsce dla Wrocławia ważne i charakterystyczne, dawniej lokalizacja kilku księgarń, kawiarni i restauracji, drogerii, aptek, sklepików z pamiątkami i biżuterią, także zakładów fotograficznych, jakiś saloników komputerowych itp.,  teraz odnowiony, i z mocy żelaznej ręki kapitalizmu, przekształcony w centrum piwa i bankowości detalicznej.
Najpierw, co się nadało, przekształcono w restauracje, puby i kluby, a następnie banki przejęły to co zostało. Jest więc rynek centrum rozrywki, miejscem atrakcyjnym turystycznie, tutaj organizowane są imprezy, jarmarki i czasami koncerty. Jednym słowem miejsce kolorowe, tętniące życiem do późnych godzin nocnych.
W sezonie letnim przed lokalami wystawiane są ogródki, ocieniane markizami i parasolami. Nie jestem wielbicielem piwa, ale przyznaję, że w gorący letni dzień przyjemnie jest usiąść w zacienionym miejscu, chłodzić się zimnym napojem i obserwować (mówię tylko przykładowo) dziewczyny spacerujące tam i z powrotem.
Markizy i parasole, często dostarczane przez browary, są w barwach firmowych i ozdabiane znakami produktów – jednym słowem kolorowo i różnorodnie, jak to w życiu.
Tak przynajmniej do dzisiaj pamiętałem – ale gdy wszedłem na rynek, gdzie nie bywam zbyt często – coś mnie zaniepokoiło, odczułem jakiś dyskomfort czy dysonans, dopiero po dłuższej chwili zrozumiałem co się stało. WSZYSTKIE markizy i parasole są w jednym kolorze, kolorze, dla którego słowo „kolor” jest pewnym nadużyciem, a mianowicie w kolorze écru!
Przyznaję – nie wywołało to u mnie dobrych skojarzeń, nijaki kolor i to jeszcze na całym Rynku i Placu Solnym, odczułem chłodny powiew socjalistycznej urowniłowki.
Miasto laureat konkursu na stolicę kulturalną, a przecież walka o ten tytuł miała konkretne cele nie tyko prestiżowe, ale także merkantylne, popularyzację Miasta Spotkań, pokazania jego bogatej, wielowymiarowej – czyli także skierowanej dla „zwykłego człowieka”, oferty kulturalnej i rozrywkowej.
Rynek, tradycyjnie, jest miejscem w którym koncentruje się życie rozrywkowo – towarzyskie, dawna rola miejsca prowadzenia handlu została wyparta przez funkcje reprezentacyjne, rozrywkowe, często traktowany jest jak wizytówka aglomeracji. W konsekwencji oczekuje się, że miejsce to będzie atrakcyjne, zadbane, z wyraźnym charakterem, z bogatą infrastrukturą turystyczną, tętniące życiem, miejsce wydarzeń i różnorodnej aktywności. Nie muzeum, nie instytucja kultury, krawaty i białe kołnierzyki – raczej spontan, luz, wielorakość, barwność…
Wrocławski rynek taki właśnie jest, kamienice są odnowione (choć część fasad jedynie udaje daną świetność za pomocą malowanych „trójwymiarowych” zdobień elewacji, podobnie jak nawierzchnia, która jest współczesna, ale z naturalnej kostki granitowej), barwne, wszędzie restauracje, kluby, puby, ktoś gra na gitarze, gdzie indziej stoi żywa rzeźba…
Ogródki restauracyjne są praktycznie przy wszystkich lokalach – tworzą długie ciągi wokół Rynku i Placu Solnego – każdy ogródek to także markizy lub parasole. Wydawać by się mogło, że poza ogólnym walorem estetycznym oraz wymogami bezpieczeństwa, nie trzeba kwestii markiz specjalnie regulować – i tutaj popełniamy błąd. We Wrocławiu (ale w poprzednich latach także w innych miastach) władze postanowiły skodyfikować markizy i wydały odpowiednie zarządzenie, już w 2008 roku:
http://uchwaly.um.wroc.pl/uchwala.aspx?numer=4780/08
Warto przeczytać ten tekst, choćby dla takich figur retorycznych:

* kolorystyka   konstrukcji  powinna  być   dostosowana  do   koloru      pokrycia;
* konstrukcje mają być wykonane estetycznie, a duże elementy stabilizujące należy osłonić zielenią;
* parasole mają stać na jednej nodze;


Wywiad z (prawdopodobnie) inicjatorką tego pomysłu, plastykiem miejskim Wrocławia,
Beatą Urbanowicz, można przeczytać tutaj:
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,6278898,Wszystkie_parasole_i_markizy_w_jednym_kolorze.html

To ciekawy tekst, ze względu na argumentację. Argumenty typu: postanowiliśmy to uporządkować, albo: markizy w kolorze elewacji kamienic robiły zamieszanie, czy wreszcie: „Mogą to być odmiany ciepłej neutralnej szarości, ale w gamie jasnej. To stwarza możliwość różnorodności, ale ujednoliconej” są absolutnie (nie)przekonujące, i jakby odwrotne do tego, czego oczekiwalibyśmy od plastyka miejskiego…

I na koniec kilka zdjęć ((C) Katarzyna Małyszko) ilustrujących słuszność wprowadzenia zarządzenia – różnorodność, ale ujednolicona, choć jeszcze trochę można nad tym popracować, są jeszcze nieosłonięte elementy konstrukcji i konstrukcja w innym kolorze niż markizy…

07.07.2011 am;
 
 

  
  
 

  
    
 
  

Dodaj komentarz

Możesz użyć HTML:
<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>