„WroConcret. WROCŁAWSKI TEKST WIZUALNY 1967+” 16.12.11–30.1.12

    Tekst pierwotnie opublikowany na Fb. Ale przecież Fb to nie wszystko…

W piątek, 16 grudnia roku pańskiego 2011, w estetycznie zimnych, aczkolwiek emocjonalnie gorących wnętrzach Wrocławskiego Muzeum Współczesnego, urządzonego w betonowych „kolistych ruinach”  intrygującego, i od czasu wojny po raz pierwszy, dzięki owemu Muzeum właśnie, społecznie pożytecznego – choć teza taka, w odniesieniu do militarnej przeszłości, może jest lekko kontrowersyjna – bunkra przy placu Strzegomskim, odbył się kolejny artystyczny wernisaż.

Tym razem wystawa wspomnieniowa, ale jakże do posłania Muzeum Współczesnego pasująca – „WroConcret. WROCŁAWSKI TEKST WIZUALNY 1967+”  – bo prezentująca dorobek wrocławskiego środowiska artystycznego lat 60 i 70-tych w dziedzinie poezji konkretnej, rodzaju awangardowej ekspresji twórczej, przełamującej stereotyp poezji ale także stereotyp dzieła plastycznego. Plastyczna perspektywa Wiersza, a szerzej patrząc, znaku, słowa, typografi oraz Poetycka perspektywa Dzieła Plastycznego – poetyka rozrzuconych znaków, rytm wzorów złożonych ze słów pozornie nic nie wyrażających, powtarzanych, okręcanych, mutowanych, metrum bloków tekstu, zabawa czcionką, jej krojem i wielkością, połączyły we wspólnym ruchu (nie koniecznie formalnym, czy zawsze uświadomionym) zarówno poetów jak i plastyków, powstawały dzieła tego samego nurtu, ale wychodzące od rożnej strony; stwarzało to kapitalną możliwość obserwacji różnic i podobieństw, snucia dywagacji nad pojęciem sztuki w ogóle, a nad takim dylematem, czy zamysł artystyczny jest abstrakcyjną doskonałą ideą, która ziszcza się w dziele twórcy, w formie jaką twórca ów uprawia, czy jest raczej  z formą tą nierozerwalnie związany…

Tyle przynudnego pewnie wstępu, gdyby miał on kogokolwiek do odwiedzenia zniechęcić – byłbym niewymownie niepocieszony, więcej i niewątpliwie w lepszym stylu znajdziecie na stronach Muzeum, w słowie wprowadzającym kurator wystawy, pani Małgorzaty Dawidek Gryglickiej.

Wernisaże w Muzeum mają jakiś specyficzny, mimo profesjonalnego przygotowania i należnej powagi, nieformalny, rzekłbym „jazzowy” charakter. Dyrektor Muzeum, pani Dorota Monkiewicz dokonuje otwarć nie unikając osobistych (oczywiście z zachowaniem właściwej klasy) dygresji i „zaczepek” w kierunku obecnych na imprezie „oficjeli”. Oficjeli w cudzysłowie nie dlatego, że to jacyś oficjele nie prawdziwi czy zastępczy, ale dlatego, ze choć są jak najbardziej prawdziwi, tutaj dużo mniej oficjalni.

W tematykę wystawy wprowadziła kurator, wcześniej wspomniana pani Małgorzata Dawidek Gryglicka.

Po obejrzeniu dzieł, widzowie, gdyby strudzeni, mogli skorzystać z poczęstunku, były tradycyjne wino białe i czerwone, a także, tym razem w klimacie meksykańskim przekąski.

Nie można nie wspomnieć o kulturotwórczej funkcji windy osobowej – ci co nie byli w muzeum wiedzieć powinni, że obiekt na 6 pięter, wystawy organizowane na ogół na trzecim czy czwartym, a katering serwowany na szóstym. Schody są wąskie i kręte – winda jest niezwykle popularna i niezbyt szybka, mieści za to wielu pasażerów, którzy chętnie dzielą się swoimi, nie zawsze na temat, spostrzeżeniami.

O działach danych na wystawie tutaj mówić nie będziemy – to trzeba zobaczyć samemu.

 

Na zdjęciach z wernisażu migawki.

 

   

 

   
  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

  

Dodaj komentarz

Możesz użyć HTML:
<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>