Walk around the Maślice

Polska Euro 2012 żyje, Wrocław Euro 2012 żyje, Maślice Euro 2012 żyją… ale nie do końca.
Boże Ciało, 07.06.2012r. Korzystając z dobrej pogody wybieramy się na spacer rowerowy na (do?) Maślice, dzielnicy Wrocławia, w której znajduje się nowy stadion na Euro 2012. Cała dzielnica zdominowana jest igrzyskami, już startując trafiamy na „miasteczko kibica” zorganizowany na terenie ośrodka sportowego przy ul. Metalowców. Kryje się za tym znana marka piwa, które (piwo w ogóle) podobnie jak znany słodki napój gazowany, jest synonimem sportowego i zdrowego stylu życia. W końcu sport to emocje, a produkty owe, poprzez alkohol lub, obietnicę jedynie, popularnego alkaloidu (o czym nie wszyscy wiedzą i podlegają byc może synromowi placebo) emocje jeszcze rozbudzają.
Zatrzymujemy się na tylko na chwilę, aby zza płotu udokumentować to dziwaczne obozowisko,





następnie mijamy nowy stadion piłkarski na Maślicach i uwieczniamy słynną dziurę Solorza

i tajemnicze przejście dla pieszych z nikąd do nikąd (oczywiście wiemy, ze to chodzi o kolejny ogródek piwny, zwany strefą kibica)

i już bez przystanku  kierujemy się dalej – gdzie łąki i pola.

Plan zakłada, że dojedziemy do dawnego, obecnie nie czynnego i rekultywoanego, wysypiska śmieci a stamtąd wrócimy inną drogą. Jednak stało się trochę inaczej – do wysypiska nie dojechaliśmy, wróciliśmy tą samą drogą a i tak jesteśmy bardzo zadowoleni.
Najpierw spotkaliśmy pasterza owiec, widok raczej nie codzienny. Twierdzi, że ma lat dziewięćdziesiąt, sam owce hoduje w ilości – teraz – kilkudziesięciu, a było ich pięćset. Do pomocy są dwa wierne psy – w zaganianiu samouki, czego jednak naocznie stwierdzić nie mogliśmy, bo stado poruszało się karnie bez niczyjej pomocy. Nasz rozmówca – nizinny baca – wyjaśnił także, że kask na głowie to nie wymóg BHP, ale śreodek leczniczy na uciążliwe bóle. Chłodząc głowę (a nie jak myślałem, ją ogrzewając) bóle owe uśmierza.
Ale to spotkań po drodze nie koniec, niealeko dalej grupa entuzjastów modelarstwa lotniczego oblatywała swe maszyny. Wywołało to u mnie wspomnienia – sam w wieku szkolnym, za czasów gdy Aeroklub Polski był dofinsowywany (a może w całości finansowany) przez resort obrony, więc działał prężnie i szeroko, a przy tym był dla miośników lotnictwa tani, uczęszczałem do sekcji modelirstwa lotniczego. Zatrzymaliśmy się, aby porozmawiać i zrobić kolejne kilka zdjęć. Czas płynął szybko, i w końcu trzeba było wracać, zmierzonego celu nie osiągnąwszy. Ale cóż warte nieczynne, rekultywowane wysypisko wobec spotkań w drodze z ludźmi ciekawymi…

Dodaj komentarz

Możesz użyć HTML:
<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>