Co z tymi rękami?

Co z tymi rękami?

Wszystko było proste i oczywiste, puki byliśmy czworonogami. Niestety,gdzieś niecałe dwa miliony lat temu pojawił się Homo erectus (człowiek wyprostowany) syn. pitekantrop, czyli mówiąc po ludzku – nasz przodek podniósł się z czterech łap i w miarę mocno stanął na nogach.
Wszyscy znają korzyści takiej decyzji. Przednie kończyny, zajęte do tej pory jedynie prostą czynnością przemieszczania ciała po powierzchni ziemi, a w nielicznych wolnych chwilach dłubaniem w nosie, lub waleniem kamieniem w czaszkę upolowanej zwierzyny (świeży móżdżek mniam-mniam),uzyskały mnóstwo wolnego czasu, który trzeba było zagospodarować. Teraz już można było dłubać w nosie całymi godzinami, drapać się nie tylko w tyłek, ale także w głowę (co ukrwiało mózg i świetnie nań wpływało). Ale co poza tym? Coś trzeba było wymyślić. I tak wspaniała nastąpiła epoka wynalazków, trwająca do dzisiaj.
Lecz my nie będziemy zajmować się fascynującymi efektami chodzenia dwunożnego (ciekawe – ptaki także chodzą na dwóch kończynach i co osiągnęły?), a raczej ciemną stroną wolności (rąk). Dokonamy przeglądu rozwiązań stosowanych w celu zajęcia rąk, które tak stresują,gdy nie mamy z nimi co robić… Nie mamy przy tym ambicji aby przegląd był kompletny czy jakkolwiek (chronologicznie, geograficznie) uporządkowany.

Sztuka miłosna, zwana obłapianiem.
Kontakty między kobietą a mężczyzną (teraz wiemy, że możliwości jest trochę więcej) od zawsze były źródłem przyjemności, ale także stresów. Wczasach stąpania czworonożnego nasi przodkowie mieli czystą sytuację -należało dopaść partnerkę i bez zbędnej gadki (nie było języka mówionego) oraz zbędnych gestów (nie było wolnej kończyny do gestykulacji)i po prostu ochędożyć. Sytuacja zmieniła się po uwolnieniu przednich kończyn – coś trzeba było z nimi zrobić w trakcie aktu prokreacji. Itaki był początek sztuki miłosnej, owocującej między innymi słynnym”weź te łapy” – choć to znacznie później…

Maczuga wzięła się także z nieśmiałości.
Wyobraźmy sobie nieśmiałego młodzieńca, tuż po tym jak wyprostowaliśmy kręgosłup.Długie ramiona plączą się bez sensu, pogłębiając jedynie stres.Młodzieniec taki podnosi jakiś konar – w końcu coś z łapami trzeba robić. Wymachuje nim tyleż nonszalancko co niezgrabnie i niechcący wali w łeb innego – jak on – małpoluda. Ten pada ogłuszony.
Wieść o tym niesie się daleko – jakieś 100 – 200 metrów. Przybywają liczni pobratymcy i proszą o powtórzenie. Obaj młodzieńcy – sprawca i ofiara -zyskują sławę. Ten drugi pośmiertną…

Ręce w kulturze chrześcijańskiej
odgrywały ważną, wielowymiarową rolę. Z jednej strony dłonie złożone do modlitwy. Z drugiej ręce młodzieńca pod kołdrą (spędzające sen z powiek nie jednemu klerykowi).Przy okazji warto wspomnieć pewną spowiedź opisaną w „Dobrym wojaku Szwejku” Haska…
Inne zajęcie dla dłoni to ucinanie ich złodziejom,a w wersji ulgowej zgniatanie imadłem, przybijanie do krzyża (tutaj łączyły się kultury antyczna i chrześcijańska) i wreszcie zakuwanie w dyby. A stygmaty…

Powitanie przez podanie ręki.
Niema jasności co do genezy tego obyczaju. Może on być postrzegany jako deklarację nieagresji (w dłoni nie mam broni), formę „klinczu” – obaj adwersarze wzajemnie unieszkodliwiają się. Można spotkać inną interpretację – pan podaje słudze dłoń do pocałunku wyrażającego szacunek. Tak czy inaczej to kolejne dla rąk zajęcie.

Azjatycki zwyczaj kulinarny (bez użycia noża).

Azjato pojęcie złożone. Nie jest jednolita ani etnicznie, ani wyznaniowo.Nie ma wspólnej historii ani nawet poczucia wspólnoty. A jednak istnieje coś takiego jak „wschodnia mentalność”. Cechuje się ona dążeniem do doskonałości duchowej, do której droga prowadzi przez doskonalenie zarówno ciała i ducha. Ów kult doskonałości dotyczył także sztuk walki. I przejawiał się nieustannym tej sztuki kształceniem. No i wreszcie nie jest to tylko sztuka dla sztuki.
Sztuka walki to nie tylko sprawność we władaniu mieczem, to także taktyka i strategia. Zaskoczenie, zasadzka albo zdrada – tylko kilka z niezbędnych umiejętności. Właśnie aby nie być zaskoczonym lub zdradzonym w trakcie posiłku (czynności w kulturze wschodniej równie ważnej jak sztuka wojenna) ustanowiono zwyczaj nie używania noży – czy innego niebezpiecznego ostrza – a posiłki są sporządzane w taki sposób, że nie wymagają krojenia. W miejsce sztućców używane bambusowe pałeczki są zupełnie bezpieczne. Choć zanotowano nieliczne incydenty z użyciem tych niewinnych patyczków.

Amerykański sposób jedzenia z ręką na kolanach.
Pierwsi anglosascy zdobywcy ameryki byli nieokrzesanymi awanturnikami,uciekinierami przed prawem, ludźmi rządnymi bogactw i sławy. Nie stała za nimi kultura wschodu, z jej szacunkiem dla tradycji, rytuału, fascynacją formą i dążeniem do doskonałości. Stawiali sobie proste cele i używali prostych (nie koniecznie licząc się z prawem) środków do ich osiągania. Jednym z takich środków był rewolwer. Wygodny i skuteczny aparat perswazyjny. Jedyny problem – co się dzieje, jeśli obie strony takim środkiem dysponują? Albo używali jednocześnie (słynne pojedynki rewolwerowców), albo odkładali rozstrzygnięcie na lepszą okazję. Czasami był to strzał w plecy, nawet w tym środowisku postrzegany jako czyn kontrowersyjny.
Z równą prostotą i nie wymuszonym luzem rozwiązano problem posiłków. Wiadomo, że jest to czynność absorbująca i osłabiająca czujność. Azjaci poradzili sobie z ryzykiem ataku w trakcie posiłku, przygotowując dania nie wymagające użycia ostrza (czyli broni), i wymagając aby dłonie były na powierzchni stołu. Amerykanie wręcz przeciwnie – uznali, że ręka trzymana pod stołem, być może uzbrojona, lepiej oddaje ducha wolności i amerykański styl życia. Jako, że każdy mógł w każdej chwili pod tym stołem strzelić- na ogół nikt tego nie robił.

W średniowieczu
,w jednym z poradników dobrego wychowania, znajdujemy, że przyjmując gościa do swego łoża, należy leżeć wyprostowanym, nie wiercić się, a ręce trzymać wzdłuż ciała.

Trzymanie rąk w kieszeni latami uchodziło u nas za niegrzeczne, w pewnych okolicznościach wręcz obraźliwe (na pogrzebie, akademii czy w kościele, także rozmawiając z osobą starszą lub kobietą).
Tymczasem w telewizji widzieliśmy, że zachodni dyplomaci rozmawiają z sobą na oficjalnych imprezach z łapą w kieszeni. A tu ciągłe połajanki – wyjmij tę rękę. Gdy wreszcie ostatni połajacze odeszli na zasłużone emerytury i wydawało się, że będzie można wypychać spodnie do woli – nastała moda na spodnie obcisłe, z ciasnymi kieszeniami na dwa palce. Potrzebne było dla dłoni inne zajęcie…

Wolność z 1989 roku przyniosła nie tylko ustrój demokratyczny, nie tylko obfitość towarów – w tym różnorodnych napojów, także alkoholowych – ale również wolność od zakazów. Wiele z nich wprawdzie nadal obowiązywało, ale nie były już egzekwowane, wręcz traktowano je jako pozostałość państwa represyjnego.
Młodzież szybko znalazła zajęcie dla rąk nie wpuszczonych w ciasną kieszeń. W sklepach pojawiły się napoje w butelkach plastikowych i nowoczesnych puszkach. Do dobrego tonu należało przechadzanie się z butelką wody czy puszką koki w ręce.Gdy te gadgety spowszechniały – pojawił się telefon komórkowy. Idealny do dłoni, wyparł znacznie mniej ekscytujące plastikowe butelki oraz puszki z aluminium. Stał się przedmiotem kultu i wyznacznikiem pozycji społecznej. Temat rozmów na salonach i parkowych ławeczkach. Co bardziej zamożni lub bardziej (trendy, lansi czy jak to sie teraz mówi…) nosili po jednym telefonie w każdej dłoni.
Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że wygodniej telefon nosić w kieszeni albo przy pasku, a ręce mieć wolne – nic bardziej błędnego! Bo to właśnie o to chodzi, aby nie zastanawiać się co robić z rękami rozmawiając z dziewczyną, co już samo w sobie jest dosyć stresujące. Żadnych dylematów, czy można wsadzić ręce do kieszeni czy jednak nie wypada. Z komórką zawsze wypada!

Klaskanie – wyrażanie aprobaty poprzez otwartymi dłońmi o siebie. Trochę przypomina to zabijanie komara – ale czy to ma związek? Zwyczaj znany jest od starożytności, oklaskiwano występy oratorskie. Zajęcie sympatyczne – uprawiane na ogół w grupie, budujące poczucie wspólnoty. Poprawia ukrwienie dłoni co może mieć znaczenie terapeutyczne.

Panta rhey– nic nie jest wieczne. I wprawdzie komórki zajęły trwałe miejsce jako idealny towarzysz dłoni (widzimy je wszędzie, na ulicy, w tramwajach,pociągach, szkołach i teatrze (sprawne kciuki wystukują nieustannie setki znaków na sekundę, sterują ruchami bohaterów gier, wybierają znajomych z długiej listy kontaktów), to zniesienie zakazu reklamy piwa wprowadziło ten – uznawany za plebejski – napój na salony. A dokładniej na ulice. Mimo obowiązującego zakazu spożywania alkoholu w miejscach publicznych – puszki i butelki piwa gorliwie wskoczyły w dłonie konsumentów, skutecznie wypierając komórki. Oczywiście w pewnych granicach wiekowych.
O ile młodzież do lat osiemnastu (no powiedzmy,siedemnastu) skazana jest dalej na telefony i napoje gazowane, bo zakaz spożycia alkoholu przez nieletnich jakoś tam działa, to pozostali,włącznie z dziadkami nad grobem, życia bez piwka sobie nie wyobrażają.Już wcześnie rano spotykamy zaspanych facetów z puszką w dłoni,podążających do codziennej
tyry.Do południa mamy bezrobotnych, rencistów i emerytów a także pewne ilości wagarującej młodzieży szkolonej. Także pracowników na przerwie śniadaniowej. Popołudnie jest dla wszystkich. Studenci płci obojga przechadzają się bulwarami – butelki złocistego napoju trzymają z nonszalancją. Sąsiad wyprowadza psa jedną ręką a puszeczkę stronga– drugą. Młode małżeństwo z dzieckiem na spacerze. Dziecko na barana -rodzice trząsają się za ręce. Jest ciepło więc niosą także podręczne(poręczne) napoje. Ale po co o tym pisać – gdy wszędzie to widać.

Oczywiście nie wyczerpaliśmy tematu – nie jest to możliwe. Sprawa jest dynamiczna i wciąż się rozwija.

Wrocław 26.11.2009

Dodaj komentarz

Możesz użyć HTML:
<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>